Liv Tyler cały rok chroniła rodzinę przed koronawirusem, a sama zachorowała...
"Znów jestem z moimi ukochanymi. Co za dzikie dwa tygodnie" – pisze Liv Tyler we wstępie do swojego najnowszego posta, który opublikowała na Instagramie. "Otrzymałam pozytywny wynik na obecność koronawirusa w sylwestra. Przez cały 2020 rok dbałam o bezpieczeństwo swoje i bliskich. Robiłam wszystko, by uchronić naszą paczkę, przestrzegałam też zasad, by uchronić innych. Niespodziewanie o poranku ostatniego dnia roku poraziła mnie ta informacja. Na szczęście reszta rodziny miała wynik negatywny" – aktorka podzieliła się ostatnimi wydarzenia ze swojego życia.
Zdaniem Tyler, "wirus uderza tak samo w ciało, jak i umysł". "Izolacja w pokoju przez 10 dni jest co najmniej dziwaczna" – zauważa. Początek roku był dla niej dojmująco smutny także dlatego, że bardzo przejęły ją doniesienie o szturmie demonstrantów na siedzibę amerykańskiego parlamentu, do którego doszło 6 stycznia.
W jej relacji ważne miejsce zajmują jej 5-letni syn i 4-letnia córka. "Bardzo tęskniłam za moimi dziećmi. Odwiedzały mnie pod oknem i dzwoniły do mnie, patrzyłam, jak bawią się na zewnątrz. (…) Pod moje drzwi wsuwały krótkie wiadomości i rysunki. Przypominało mi to o tym, co jest po drugiej stronie" – wspomina aktorka.
43-letnia gwiazda przeszła chorobę w miarę łagodnie. Przez większość czasu leżała w łóżku.