Etykiety spożywcze... tuczą?!
Jak informacje umieszczone na opakowaniu mogą przyczynić się do wzrostu masy ciała? W końcu to właśnie na nich szukamy pocieszających informacji o tym, że produkt jest eko, że niskotłuszczowy, z dodatkową zawartością witamin, ale bez cukru.
"W naszym czarno-białym obrazie rzeczywistości większość żywności jest dobra albo zła. Lecz czy niskotłuszczowy automatycznie znaczy zdrowy? (...) Ogólne wrażenie dotyczące jakiejś żywności może nas łatwo sprowadzić na manowce" - zauważa badacz.
Okazuje się, że w przypadku produktów fit czy light, czy też zdrowych w naszym mniemaniu, łatwo o przesadę. Etykietka, będąca marketingowym certyfikatem zdrowia, sprzyja przejadaniu się.
"Weźmy musli. Choć niskotłuszczowe musli rzeczywiście ma mniejszą zawartość tłuszczu niż normalnie, to różnica między nimi wynosi jedynie ok. 10 proc. Łatwo może nas to skłonić, żeby bezmyślnie pochłonąć dodatkowe 10 proc. niskotłuszczowego musli cały czas uważając, że działa się dla +dobra swojego ciała+" - wyjaśnia w swojej książce Wansink.
Dodaje, że ten dietetyczny paradoks powoduje, że "zdrowotne, dietetyczne etykietki, mają o wiele większy wpływ na osoby z nadwagą". Mniej tłuszczu, oznacza większą porcję, większa porcja to więcej jedzenia i kalorii, nawet jeśli na opakowaniu napisano, że są lekkie jak piórko. (PAP Life)