Dwayne Johnson przez lata walczył o możliwość przeniesienia na duży ekran komiksów o Black Adamie. Kiedy w końcu udało mu się zrealizować ten zamiar, wydawało się, że już wkrótce grany przez niego superbohater będzie motorem napędowym uniwersum opartego na komiksach wydawnictwa DC Comics, bo film zapowiadał nieuniknione starcie Black Adama z granym przez Henry’ego Cavilla Supermanem.

Stało się jednak inaczej. Rządy w należącej do WBD wytwórni DC Studios przejęli James Gunn i Peter Safran, którzy najpierw podziękowali Cavillowi, a potem ogłosili, że "Black Adam 2" nie powstanie.

Właśnie w tych zmianach Johnson upatruje przyczyn rezygnacji z kontynuowania ekranowej porzygody Black Adama.

"Nasz film został wchłonięty w wir nowego przywództwa. Nastąpiło tak wiele zmian personalnych. Za każdym razem, gdy dochodzi do zmian na kierowniczych stanowiskach w spółkach notowanych na giełdzie, pojawiają się ludzie, z którymi decyzjami kreatywnymi i finansowymi możesz się nie zgadzać" – stwierdził aktor Johnson w podcaście Kevina Harta.

Gwiazdor nie kryje, że decyzję nowych szefów DC Studios uważa za błąd.

"Jedną z największych tajemnic pozostanie dla mnie to, dlaczego zrezygnowano z kontynuacji. Film był największymi finansowym otwarciem w mojej karierze. I to bez rynku chińskiego, gdzie zarobiłby ze 100-200 milionów dolarów. Mieliśmy superbohatera, którego historia była gotowa do dalszego rozwoju. Przywróciliśmy Henry’ego Cavilla do roli Supermana, a to sprawiło, że świat oszalał. Stworzyliśmy też różnorodne superbohaterskie portfolio pełne kolorowych mężczyzn i kobiet" – stwierdził Johnson.

Aktor ignoruje jednak fakt, że "Black Adam" zarobił na całym świecie niecałe 400 milionów dolarów, co jest bardzo przeciętnym wynikiem.