Courtney Cox stwierdziła, że zabiegi estetyczne to strata czasu
Nie tak dawno 57-letnia Cox zadziwiała wyglądem i bynajmniej nie zbierała za swoją aparycję pochwał. "Karykatura, maska, ma nieruchomą twarz" – z takimi epitetami musiała się mierzyć serialowa Monika. Ona sama nie była jednak gotowa na to, by pogodzić się z przemijającą urodą i młodością.
Dziś Cox, po rozpuszczeniu wszystkich wypełniaczy przekonuje, że ich nadużywanie było błędem i tłumaczy, że w pewnym momencie wpadła w pewną pułapkę.
"Najbardziej żałuję tego, że decydując się na zabiegi z zakresu medycyny estetycznej, zwróciłam się w stronę wypełniaczy. W branży filmowej panuje ogromna presja młodego wyglądu. Dlatego, gdy już raz tego spróbujesz, masz do czynienia z efektem domina i zaczynasz stosować tych zabiegów więcej i więcej. Reszta świata widzi, że twoja twarz jest inna, że się zmienia, ale ponieważ ty wykonujesz zabiegi pojedynczo, tych zmian aż tak bardzo nie dostrzegasz" – stwierdziła w rozmowie z magazynem "Woman", kwitując, że zabiegi, którym poddawała się przez lata, były całkowitą stratą czasu i dziś ich żałuje.
Po latach ścigania się z czasem Cox ostatecznie zdecydowała się zarzucić wszelkie inwazyjne "upiększacze" w 2019 roku. Wtedy ogłosiła, że zamierza rozpuścić wszystkie wypełniacze - powiększające np. usta.