Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Nawiedzona wieś w Anglii. "Dzieją się tu dziwne rzeczy"...

Nawiedzona wieś w Anglii.
Do wielu dziwnych zdarzeń podobno dochodzi w Pluckley w halloweenową noc... (Fot. Getty Images)
Pluckley to na pierwszy rzut oka niepozorna, malownicza wieś, która leży w hrabstwie Kent. W rzeczywistości jest najbardziej nawiedzoną wioską w Wielkiej Brytanii - na 89 mieszkańców przypada tu jeden duch.
Reklama
Reklama

Jeśli wierzyć temu, co się o niej mówi, to na straszliwe zjawy można się tam natknąć na każdym kroku. Wielość zjawisk nadprzyrodzonych niektórzy parapsycholodzy wyjaśniają tym, że ta licząca nieco ponad 1 000 mieszkańców wioska leży na zbiegu linii sił pola energetycznego Ziemi. Przenika się tam kilka światów, co sprawia, że można tam zobaczyć duchy.

"Dzieją się tu dziwne rzeczy" - przyznają mieszkańcy angielskiej wioski. Sprawdźmy zatem, gdzie i co straszy w Pluckley...

W kościele św. Mikołaja łowcy duchów narzekali na nudę. Okazało się, że to tylko pozory... (Fot. Getty Images)

Kościół św. Mikołaja

Na szczycie pierwszej nawy kościoła znajduje się kaplica, w której pochowani są liczni członkowie rodziny Dering (ród panował na tych ziemiach od XV w. do I wojny światowej - przyp. red.). W górnej części okna po prawej stronie widywane jest dziwne, tańczące światło. Często towarzyszy mu odgłos pukania dochodzący z rodzinnego skarbca pod podłogą.

Na początku lat 70-tych ub. wieku grupa łowców duchów poprosiła ówczesnego proboszcza, wielebnego Johna Pittocka, aby pozwolił im spędzić noc w zamkniętym kościele. Chcieli przekonać się na własnej skórze, czy legendy o zjawach są prawdziwe.

Uzbrojeni w aparaty fotograficzne, magnetofony, termometry i inną aparaturę, usiedli, obserwowali, nasłuchiwali i czekali. Kiedy proboszcz przyszedł następnego ranka, by ich wypuścić, skarżyli się na brak nocnych przygód i nudę, którą łagodził jedynie pies pastora, odwiedzający ich od czasu do czasu.

"Problem w tym, że nie mam psa..." - skomentował duchowny. 

Mnich z Greystones

Biały dom o nazwie Greystones zawsze był imponujący i groźny. Został wybudowany w 1863 roku i mieszkał w nim proboszcz kościoła św. Mikołaja. Obecnie jego lokatorem jest ponoć duch mnicha, który dryfuje wśród drzew otaczających budynek.

Legenda głosi, że mnich zakochał się w arystokratce z sąsiedniej posiadłości. Niestety, młoda kobieta zmarła w tragicznych okolicznościach (o tym nieco później), a mnich pogrążył się w stanie głębokiego smutku. Jego jedyną pociechą było spacerowanie po zielonych polach i zadrzewionych alejach, gdzie wcześniej spędzali razem tyle romantycznych chwil.

Mówią, że czas leczy rany. W przypadku mnicha było odwrotnie - pogrążał się w coraz większej depresji, a tęsknota za ukochaną stawała się nie do wytrzymania. W końcu zmarł z powodu złamanego serca.

Jego duch jednak nadal błąkał się po okolicy. Do tego wydawał różne, dziwne dźwięki - najczęściej szurał, trzaskał i gwizdał. Ostatnio był widziany w 1989 roku przez amerykańskiego dziennikarza, który dostrzegł charakterystyczną postać w brązowej szacie dryfującą za domem.

W Rose Court straszy udręczony wyrzutami sumienia duch młodej kobiety. (Fot. Getty Images)

Miłosny trójkąt

Przenieśmy się teraz do Rose Court. Dwór ma co najmniej 250 lat i podobno został zbudowany przez członka rodziny Dering dla swojej kochanki; nie ma dokładnej daty, ale okres ten jest ogólnie określany jako "czasy Tudorów".

Tak czy inaczej, legenda głosi, że kobieta zakochała się w wyżej wspomnianym mnichu z Greystones. Jednak uznała trójkąt miłosny za tak haniebny, że targnęła się na własne życie, wypijając eliksir sporządzony z jagód trującego bluszczu.

Kiedy odkryto jej ciało, nikt nie miał wątpliwości, że ostatnie chwile spędziła patrząc przez pole na Greystones (fakt, że Greystones zbudowano dopiero w 1863 roku nie powinien stanąć na przeszkodzie tej przejmującej historii o duchach).

Tymczasem w Rose Court rzeczywiście do dzisiaj dzieją się dziwne rzeczy - przedmioty same poruszają się w nocy, a sen zakłócają dziwne jęki i westchnienia. Mówi się, że nad ogrodem unosi się dziwna, przerażająca aura, a duch kobiety ukazuje się najczęściej późnym popołudniem. 

Nad małym strumykiem rozegrała się wielka tragedia. (Fot. Getty Images)

Udręczone krzyki Cyganki

Nieopodal znajduje się Pinnock Bridge -  kamienny most, który przechodzi przez maleńki, szemrzący strumyk. Na jego brzegach, na początku tego stulecia, stara Cyganka zarabiała na życie, zbierając rzeżuchę i sprzedając ją wieśniakom. Była dobrze znana tubylcom, którzy uważali ją za ekscentryczną, ale nieszkodliwą.

Każdej nocy, gdy zachodziło słońce, siadała na moście, paliła glinianą fajkę i piła dżin ze starej, poobijanej butelki.

Pewnego wieczoru zasnęła. Fajka spadła na łachmany, które błyskawicznie zajęły się ogniem. Nikt nie słyszał udręczonych krzyków i rozpaczliwego wołania o pomoc Cyganki, która płonęła niczym żywa pochodnia.

Jej ciało znaleziono następnego dnia. W pobliżu leżała zwęglona kupa popiołu, poobijana stara butelka i rozbita gliniana fajka. Od tego czasu jej ducha widywano wiele razy. W latach, które nastąpiły po jej tragicznej śmierci, manifestowała się jako krzycząca, wyjąca postać otoczona płomieniami.

Jednak obecnie jest ponoć niczym więcej niż słabą, różową poświatą, która unosi się w powietrzu nieopodal kamiennego mostku nad niewielkim strumykiem...

Rozdzierające wrzaski dochodzą z krzyczącego lasu zarówno w dzień, jak i w nocy. (Fot. Getty Images)

Krzyczący Las

Bardzo aktywny jest także sąsiedni las, którego nie bez przyczyny nazywa się Krzyczącym Lasem (Dering Woods). Spacer po błotnistych ścieżkach wśród szkieletowych drzew jest niesamowitym przeżyciem, zwłaszcza gdy robi się ciemno.

Podróż jest jeszcze bardziej przerażająca, gdy słyszymy historie, jak wielu samotnych wędrowców, którzy zapuścili się w knieje, przestraszyło się nagłego, głośnego, udręczonego krzyku z głębi lasu. Rozdzierające wrzaski dochodzą z niego zarówno w dzień, jak i w nocy, a kiedy jest mgła, zza drzew słychać szepty.

Mówi się, że las jest nawiedzony przez duchy zagubionych w nim dusz, w szczególności przez duszę Wiszącego Pułkownika, który w XVIII wieku powiesił się na drzewie, a teraz nęka miejscowych. Widywano go wielokrotnie, zawsze z tym samym, smutnym wyrazem twarzy...

Jednak największa tragedia, która wydarzyła się w tym miejscu, to Masakra Dering Wood. Wczesnym rankiem 1 listopada 1948 r. znaleziono w lesie 20 martwych osób, w tym 11 dzieci. Ciała nie miały żadnych znamion przemocy, a podczas sekcji zwłok nie udało się ustalić przyczyny zgonu.

Władze szybko zakończyły śledztwo, stwierdzając, że wszyscy zatruli się tlenkiem węgla. Jednak miejscowi  relacjonowali, że w noc, w którą doszło do masakry, widzieli dziwne światła dochodzące z lasu.

Miejscowych regularnie nawiedza stukot końskich kopyt... (Fot. Getty Images)

Nawiedzone konie

Dźwięk upiornych kopyt koni z pewnością może zmrozić krew w żyłach, a mieszkańcy Pluckley muszą to regularnie tolerować. Miejscowi twierdzą, że wizje konnej karety i stukot końskich kopyt nawiedzają Maltman's Hill.

Pewna opiekunka do dziecka relacjonowała nawet, że widziała, jak smagane batem konie ciągnęły powóz, a z okien bryczki wylewało się oślepiające światło.

Z kolei w 1997 roku pewien kierowca prawie się rozbił, gdy usłyszał stukot kopyt na bruku. Tyle że mężczyzna jechał asfaltową drogą...

Zjawę widziały tylko psy...

Laura Gambling, która kierowała lokalnym pubem The Black Horse Inn w 1997 roku, była świadkiem niezwykłego zjawiska paranormalnego już podczas pierwszego dnia w nowej pracy.

Gdy piła herbatę tuż przed rozpoczęciem pracowitej niedzielnej zmiany, zauważyła, że na półce nad barem odrobinę sama przesunęła się szklanka. Jakież musiało być jej zdumienie, gdy po chwili szklanka zaczęła "szaleć" wzdłuż półki, zatrzymując się w końcu na krawędzi.

Inne upiorne działania obejmowały: niewidoczną rękę, która podnosiła sztućce z kredensu i układała je starannie z boku; miejsce w kuchni, w którym psy zatrzymywały się nagle i szczekały na coś lub kogoś, kogo tylko one mogły zobaczyć; i pokój na piętrze, do którego psy nie chciały wejść.

Ten uroczy i przytulny stary pub jest tak nawiedzony, że stanowi idealne miejsce na relaks i odpoczynek pod koniec wędrówki po najbardziej nawiedzonej wiosce w Anglii.

Źródła:

  • "Pluckley: The 15 horrifying ghosts and chilling nightly screams in Kent's most haunted village" - Jane Lavender i Will Rider, kentlive.news;
  • "UK village has one ghost for every 89 residents", news18.com;
  • "The Pluckley ghost walk - England's most haunted village" - Richard Jones, london-walking-tours.co.uk.

Twoja ocena:

Już zagłosowałeś!

Aktualna ocena: 4.65 / 20

Czytaj więcej:

Najstraszniejsze miejsca w Londynie

Śmiertelna pułapka w drodze na angielską wyspę

Najbardziej nawiedzone zamki w Wielkiej Brytanii

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 02.05.2024
GBP 5.0670 złEUR 4.3323 złUSD 4.0474 złCHF 4.4345 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama