Theresa May speaks of 'pride and disappointment' as prime minister
Ustępująca szefowa rządu udzieliła telewizji BBC obszernego wywiadu na około dziesięć dni przed spodziewanym przekazaniem kluczy do Downing Street swojemu następcy, który zostanie wyłoniony w trwających wyborach nowego lidera Partii Konserwatywnej.
"Uważam, że osiągnęłam wiele w ciągu ostatnich trzech lat, ale zawsze kiedy dochodzi się do końca urzędowania, to każdy czuje, że mógł zrobić jeszcze więcej" - oceniła. Broniła jednak osiągnięć swojego rządu w kwestiach gospodarczych (m.in. wskazując na rekordowo niski poziom bezrobocia) oraz w walce z takimi "palącymi kwestiami" społecznymi, jak handel ludźmi, przemoc domowa czy brak pomocy medycznej dotyczącej zdrowia psychicznego w ramach ubezpieczeń zdrowotnych.
"Brexit skupił na sobie wiele publicznej uwagi, ale poza tym wykonaliśmy olbrzymią pracę" - przekonywała May. Wyraziła ma nadzieję, że zarówno jej krytycy, jak i sympatycy będą mieli poczucie, iż "zawsze kierowała się tym, co uznawała za interes narodowy".
"Będzie mi brakowało tych okazji, aby spotkać się z ludźmi, którzy mają wkład w rozwój tego kraju na tak wiele sposobów, a o których często nie słyszeliśmy, (...) i możliwości pójścia i powiedzenia im dziękuję" - zaznaczyła. Dodała żartobliwie, że nie będzie jednak tęskniła za ciągłym życiem w napięciu i gotowości oraz koniecznością pozostawania "pod telefonem".
Premier przyznała też, że żałuje, iż przed rozpisanymi przez nią przedterminowymi wyborami parlamentarnymi w 2017 roku prowadziła kampanię, w której nie czuła się sobą. Odrzuciła jednak zarzuty, że jej mechaniczne, nienaturalne zachowanie podczas tej kampanii doprowadziło do wyborczej porażki i utraty większości w Izbie Gmin.
"Nikt nie lubi takiego opisu swej osoby, który uważa za nieprawdziwy, ale tak bywa w polityce. To dotyczy nie tylko premierów: przez całe życie polityczne trzeba być przygotowanym na to, że ludzie będą przedstawiali cię w sposób, z jakim się nie zgadzasz" - zauważyła.
Komentując trzykrotne próby przegłosowania w Izbie Gmin umowy w sprawie wyjścia kraju z Unii Europejskiej wynegocjowanej przez jej gabinet, zakończone porażkami, May przyznała, że "nie doceniła niechęci niektórych ludzi w parlamencie do kompromisu", co było dla niej "niebywale frustrujące".
"Po jednej stronie byli tacy, którzy zawsze opowiadali się za Brexitem, ale nie głosowali za umową, bo mieli swoją wizję Brexitu i z całej siły się jej trzymali. Z drugiej strony ludzie, którzy nie chcieli wyjścia bez umowy, ale nie byli gotowi zagłosować za tą umową" - wyliczała, podkreślając, że w jej ocenie "istnieje całkiem spory rozdźwięk" między parlamentem a wyborcami w tej sprawie.
Pytana o preferencje w sprawie następcy na urzędzie, May ponownie odmówiła jednoznacznej odpowiedzi. Przypomniała jednak, że obaj kandydaci - były minister spraw zagranicznych Boris Johnson i obecny szef dyplomacji Jeremy Hunt - mają bogate doświadczenie w pracy na najwyższych stanowiskach w rządzie, więc "rozumieją obowiązki, jakie wiążą się z urzędem premiera".
May podkreśliła, że nadał uważa, iż najlepszym wyjściem dla Wielkiej Brytanii byłoby opuszczenie Unii Europejskiej po podpisaniu porozumienia z Brukselą w sprawie przyszłych relacji ze Wspólnotą.
Jej opinii nie podzielają kandydaci do objęcia jej urzędu, którzy nie wykluczają zerwania negocjacji w sprawie Brexitu, jeśli nie uda im się wynegocjować ustępstw ze strony Unii.
Zwycięzca wyborów nowego lidera Partii Konserwatywnej zostanie ogłoszony 23 lipca, a nowy premier powinien objąć stanowisko następnego dnia, w środę 24 lipca. Po opuszczeniu stanowiska szefowej rządu May planuje pozostać w parlamencie jako szeregowa posłanka.