Hektary łąk i pastwisk są idealnym środowiskiem do prowadzenia hodowli koni. Kiedyś te zwierzęta miały służyć żołnierzom Prus Wschodnich. Pruskiego wojska już nie ma, ale tradycja hodowania koni jest wciąż żywa w tym regionie. Nie brakuje tu stadnin i stajni, nawet małe gospodarstwa agroturystyczne mają po kilka koni.

Szlaków konnych na Warmii i Mazurach jest co najmniej 12. Najsłynniejszy to ten, który w 1941 r. przemierzała pruska arystokratka, hrabina Marion Doenhoff wraz z kuzynką Sissi von Lehndorff. Odbyły pięciodniową wędrówkę konną z Olsztyna do Sztynortu, uciekając przed Armią Czerwoną. W 2016 r. odtworzono ten szlak. Na liczącej 243 kilometry trasie są stajnie, wodopoje, miejsce na popasy – informuje przewodnik "Odetchnij od miasta. Warmia i Mazury".

Stadniną, o której najwięcej mówi się w mediach, jest ta w Gałkowie, prowadzona przez Karolinę Ferenstein-Kraśko, żonę Piotra Kraśki - jest trzecim pokoleniem jeźdźców w swojej rodzinie. Z kolei stadninę w Galinach wyróżnia kryta ujeżdżalnia, co jest rzadkością na Mazurach. Znakiem rozpoznawczym stadniny w Pacółtowie jest 200-letni pałac. Mrongoville w Mrągowie jest zaś odwzorowaniem miasteczka z Dzikiego Zachodu.

Są też takie miejsca, gdzie konie biegają na wolności. W stacji badawczej Polskiej Akademii Nauk w Popielinie, na obszarze 1 600 hektarów, swój azyl mają dzikie koniki polskie. Natomiast w Pieckach Fundacja Zwierząt Eulalii stworzyła dom dla koni uratowanych od rzeźni. Nie są tam wyłącznie na emeryturze - biorą udział w hipoterapii dla dzieci, kuligach i jazdach.

Przewodnik "Odetchnij od miasta. Warmia i Mazury", który okaże się przydatny także dla miłośników koni, trafił na półki 24 kwietnia. Praktyczne informacje dotyczące zakwaterowania, dojazdu, lokalnych atrakcji i pysznego jedzenia Aleksandra Klonowska-Szałek przeplata inspirującymi rozmowami z gospodarzami danych miejsc.