W Anglii za 25 lat może zabraknąć wody
Kraj stoi w obliczu tzw. "szczęki śmierci", czyli punktu, w którym rosnący popyt, napędzany wzrostem liczby ludności, przewyższa kurczącą się podaż w wyniku zmian klimatycznych.
"Ludzie muszą ograniczyć zużycie wody, firmy wodociągowe muszą ograniczyć wycieki i muszą powstać nowe zakłady odsalania wody i zbiorniki, aby odwrócić szkody" - zaznacza dyrektor agencji James Bevan. Dodaje, że marnowanie wody musi stać się "tak społecznie niedopuszczalne, jak dmuchanie dymem w twarz dziecka lub wrzucanie plastikowych toreb do morza".
Ekspert tłumaczy, że popyt na wodę wzrośnie wraz ze zwiększeniem liczby ludności, podczas gdy dostawy będą się zmniejszać wraz ze zmianami klimatycznymi: z gorętszymi, suchszymi latami, mniej przewidywalnymi opadami deszczu i większym ryzykiem suszy.
Punkt, w którym linia rosnącego popytu przekroczy na wykresie linię spadających zapasów, może wystąpić w ciągu 25 lat. Zgodnie z aktualnymi prognozami, w wielu częściach kraju - zwłaszcza na gęsto zaludnionym południowym wschodzie - do 2050 r. wystąpi znaczny niedobór wody. Dotknie on również zwierzęta i rośliny.
"Żeby tak się nie stało, musimy zmienić nasze nastawienie do marnowania wody. Musimy zużywać jej mniej i wykorzystywać ją bardziej efektywnie" - podkreśla Bevan.
Szacuje się, że obecnie ludzie w Anglii zużywają średnio 140 litrów wody dziennie. Bevan apeluje, by zmniejszyć tę liczbę do 100 litrów.
Przewiduje się, że do roku 2050 liczba ludności ma wzrosnąć z 67 do 75 milionów.