Automaty do sprzedaży biletów skrytykowane przez działaczy kolejowych
ORR zwróciło uwagę, że proces zakupu biletu może być momentami zbyt skomplikowany, co powoduje frustrację lub zagubienie ze strony klientów. Dużym problemem okazała się również nie do końca zrozumiała polityka cenowa.
Członkowie organizacji w pierwszej kolejności skrytykowali charakterystyczny "żargon", którym posługuje się automat. Ich zdaniem, klient nie otrzymywał żadnych wartościowych informacji, które mogłyby mu się do czegoś przydać jak np. do kiedy ważny jest zakupiony bilet. W zamian za to otrzymywał mnóstwo informacji w "urzędniczym stylu", które same w sobie nic nie przekazywały jak np. to, że "bilet obowiązuje na każdej dozwolonej trasie".
Kolejnym punktem w raporcie jest fakt, że w trakcie godzin szczytu klienci nie mogą kupić biletów na podróż poza godzinami szczytu. Zdaniem specjalistów - doprowadza to do mnóstwa kuriozalnych sytuacji, kiedy ludzie ustawiają się w kolejkach przed maszynami, czekając na konkretną godzinę.
Najbardziej poszkodowani są podróżni Northern Rail, którzy bilet w niższej cenie mogą nabyć dopiero 15 minut po zakończeniu godzin szczytu.
Działacze uważają, że maszyny powinny zostać przeprogramowane oraz być bardziej czytelne i zrozumiałe dla użytkownika. Uwagę autorów raportu przykuły takie zwroty jak "London Terminal" czy "Anytime R", które dla większości klientów są niezrozumiałe.
Do publikacji raportu odniósł się rzecznik prasowy firmy Rail Delivery Group, która zarządza automatami biletowymi na dworcach. "Niezależne badania innej firmy pokazały, że 19 na 20 ludzi kupuje taki bilet, jakiego oczekiwali. To statystyki, które możemy porównać z zakupami online" - krótko skomentował rzecznik.