Irlandia przeprasza za śmierć Polaków
26-letni Paweł Kalita i 27-letni Mariusz Szwajkos zmarli w szpitalu na skutek ran kłutych głowy i szyi.
Reklama
Reklama
Do ataku na Polaków doszło w sobotę wieczorem, kiedy to odmówili zakupu alkoholu dla gangu nastolatków pod jednym ze sklepów w Dublinie. Śmiertelne rany zadano za pomocą śrubokrętu.
Szwajkos zmarł w poniedziałek. W środę odłączono maszyny podtrzymujące życie drugiego Polaka.
Policja aresztowała trzech nastolatków podejrzanych o udział w zdarzeniu. Dwaj a nich zostali zwolnieni bez postawienia im jakichkolwiek zarzutów, trzeci z nich nadal przebywa w areszcie.
Ofiary przebywały w Irlandii od około roku. Jeden z Polaków pracował w warsztacie samochodowym, drugi był pracownikiem budowlanym.
Policja nie ma pewności czy ataki miały podłoże rasistowskie. Minister Spraw Zagranicznych Irlandii Dermot Ahern, który wyraził ubolewanie z powodu zdarzenia obawia się jednak, że tak właśnie mogło być. Od 2004 do liczącej 4,2 miliona mieszkańców Irlandii przybyło ponad 100000 Polaków.
Minister podkreślił, że incydent okrył wstydem cały kraj.
- Mieliśmy do tej pory to szczęście, że przy tak dużej liczbie emigrantów nie odnotowaliśmy zbyt wielu zdarzeń tego typu. Miejmy nadzieję, że sobotnie wydarzenia nie są ich początkiem. Apeluję do młodych ludzi, aby traktowali wszystkich z szacunkiem tak jak sami chcieliby być potraktowani - powiedział w rozmowie z dziennikarzami.
Do Dublina przyjechali rodzice i krewni ofiar. Sąsiedzi otworzyli konto, na które można wpłacać pomoc dla rodzin zabitych Polaków.
Siostra jednego z Polaków podkreśliła, że rodziny za śmierć swoich bliskich nie obwiniają Irlandczyków i uważają, że do podobnego incydentu mogło dojść w każdym miejscy na świecie.
Komentatorzy podkreślają, że zabójstwo Polaków pokazuje porażkę irlandzkiego sytemu sprawiedliwości, który miał ograniczyć bandytyzm wśród pijanej młodzieży w najbiedniejszych dzielnicach Dublina i innych miast.
Szwajkos zmarł w poniedziałek. W środę odłączono maszyny podtrzymujące życie drugiego Polaka.
Policja aresztowała trzech nastolatków podejrzanych o udział w zdarzeniu. Dwaj a nich zostali zwolnieni bez postawienia im jakichkolwiek zarzutów, trzeci z nich nadal przebywa w areszcie.
Ofiary przebywały w Irlandii od około roku. Jeden z Polaków pracował w warsztacie samochodowym, drugi był pracownikiem budowlanym.
Policja nie ma pewności czy ataki miały podłoże rasistowskie. Minister Spraw Zagranicznych Irlandii Dermot Ahern, który wyraził ubolewanie z powodu zdarzenia obawia się jednak, że tak właśnie mogło być. Od 2004 do liczącej 4,2 miliona mieszkańców Irlandii przybyło ponad 100000 Polaków.
Minister podkreślił, że incydent okrył wstydem cały kraj.
- Mieliśmy do tej pory to szczęście, że przy tak dużej liczbie emigrantów nie odnotowaliśmy zbyt wielu zdarzeń tego typu. Miejmy nadzieję, że sobotnie wydarzenia nie są ich początkiem. Apeluję do młodych ludzi, aby traktowali wszystkich z szacunkiem tak jak sami chcieliby być potraktowani - powiedział w rozmowie z dziennikarzami.
Do Dublina przyjechali rodzice i krewni ofiar. Sąsiedzi otworzyli konto, na które można wpłacać pomoc dla rodzin zabitych Polaków.
Siostra jednego z Polaków podkreśliła, że rodziny za śmierć swoich bliskich nie obwiniają Irlandczyków i uważają, że do podobnego incydentu mogło dojść w każdym miejscy na świecie.
Komentatorzy podkreślają, że zabójstwo Polaków pokazuje porażkę irlandzkiego sytemu sprawiedliwości, który miał ograniczyć bandytyzm wśród pijanej młodzieży w najbiedniejszych dzielnicach Dublina i innych miast.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama