Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

UK and EU: Hard negotiations ahead

UK and EU: Hard negotiations ahead
Przed Wielką Brytanią i UE trudny czas negocjacji. (Fot. Getty Images)
The United Kingdom and the European Union will start talks on mutual relations on March 2 after the end of the transition period. Although both parties declare their willingness to conclude a contract, there are more and more signals that it will not be easy.
Advertisement
Advertisement
News available in Polish

Już na początku lutego, tuż po wyjściu kraju z UE, brytyjski premier Boris Johnson potwierdził, że Londyn chce zawarcia umowy podobnej do tej, którą ma Kanada. Zniosła ona 99 proc. ceł i większość innych barier, ale zarazem nie wymaga od Kanady, by dostosowywała się do unijnych regulacji, czego domaga się od Londynu Bruksela.

Rozbieżność w tej kwestii potwierdzili już wcześniej – niezależnie od siebie – główni negocjatorzy obu stron. David Frost powiedział w Brukseli, że Wielka Brytania musi mieć możliwość ustalania własnych praw i reguł, zaś Michel Barnier – że Unia jest gotowa zaoferować Londynowi "ambitne partnerstwo", ale ze względu na terytorialną i gospodarczą bliskość nie może ono być odwzorowaniem umowy z Kanadą.

Podstawową różnicą między obydwoma stronami jest to, co miałaby obejmować taka umowa. Unia chciałaby zawrzeć jedną kompleksową umowę, która obejmowałaby nie tylko handel, ale też współpracę w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa, ochrony środowiska, lotnictwa cywilnego, rybołówstwa itp., co jednak ze względu na niewielką ilość czasu jest praktycznie niemożliwe.

Londyn wielokrotnie groził, że przerwie negocjacje, jeśli nie będzie zadowolony z ich efektu. (Fot. Getty Images)

Dlatego Wielka Brytania chciałaby ją podzielić na części – najpierw zawrzeć podstawową umowę handlową, tak aby od 1 stycznia 2021 r. nie zaczęły obowiązywać cła, a następnie uzgadniać pozostałe sprawy. Bruksela jest temu niechętna, bo im umowa będzie bardziej podzielona, tym łatwiej Londynowi będzie uzyskać ustępstwa, ale wobec presji czasowej pewnie będzie się musiała zgodzić na ten wariant.

Niezależnie od tego, co umowa ma obejmować, głównym punktem spornym jest obecnie wymóg dostosowanie się przez Wielką Brytanię do unijnych regulacji – w kwestii prawa pracy, podatków, pomocy publicznej, ochrony środowiska itp. UE obawia się, że Wielka Brytania może rozpocząć "dumping regulacyjny", czym zyska przewagę nad unijnymi firmami, i wobec tego przekonuje, że konieczne jest zapisanie w umowie – jak to określa – równych warunków gry. Równych, czyli unijnych.

Londyn się na to nie zgadza, argumentując, że trzymanie się unijnych regulacji byłoby zaprzeczeniem całej idei Brexitu, a odejście od nich nie oznacza, że nowe będą słabsze i wskazuje, że w wielu dziedzinach, jak ochrona środowiska czy pomoc publiczna obecne brytyjskie regulacje są bardziej rygorystyczne niż unijne. Zatem teoretycznie mógłby domagać się, by to Unia się dostosowała do brytyjskich regulacji.

Ze sprawą dostosowania się do regulacji powiązana jest następna rozbieżność - sposób rozstrzygania ewentualnych sporów handlowych. UE chce, aby w kwestiach, w których spór dotyczy interpretacji unijnego prawa, rozstrzygałby to wyłącznie Trybunał Sprawiedliwości UE. Wielka Brytania się na to nie zgadza, argumentując, że nie byłby on bezstronny.

Obie strony muszą uregulować wiele kwestii prawnych, aby współpraca po okresie przejściowym była możliwa. (Fot. Getty Images)

Jeśli chodzi o poszczególne sektory gospodarki, to najważniejszymi punktami spornymi zapewne będą rybołówstwo oraz usługi finansowe. Rybołówstwo nie ma dla brytyjskiej gospodarki jako całości fundamentalnego znaczenia, ale jest tematem politycznie newralgicznym. Wyjście z unijnej wspólnej polityki rybołówstwa i odzyskanie kontroli nad brytyjskimi wodami było jednym z głównych argumentów zwolenników Brexitu i na obszarach żyjących z rybołówstwa poparcie dla wyjścia z UE było wysokie. UE chce dalszego dostępu do brytyjskich łowisk (z wzajemnością) i ustalonych stałych kwot połowowych, na co Wielka Brytania się kategorycznie nie zgadza.

Bruksela ma jednak w tej kwestii pewne środki nacisku. Po pierwsze brytyjskie rybołówstwo w sporej mierze zależy od eksportu do UE. Po drugie – unijni politycy sugerują, że od ustępstwa Londynu w tej sprawie zależy to, czy dopuszczą na unijny rynek brytyjski sektor finansowy, a ten wytwarzając ok. 7 proc. brytyjskiego PKB jest dla gospodarki niezwykle istotny. UE ma zdecydować, czy brytyjskie regulacje finansowe mają ekwiwalentny status do unijnych, co jest niezbędne by mogły działać na jej rynku.

Punktem rozbieżności pozostaje sprawa granicy między Irlandią a Irlandią Północną. Wprawdzie w porozumieniu rozwodowym z października ub.r. ustalono, że Irlandia Północna wyjdzie wraz z resztą Zjednoczonego Królestwa z unii celnej z UE, ale pozostanie w elementach jednolitego unijnego rynku w zakresie obrotu towarami. To jednak będzie wymagało kontroli celnej i regulacyjnej w portach, aby sprawdzić czy towary trafiające z Wielkiej Brytanii (tj. Anglii, Szkocji i Walii) do Irlandii Północnej są zgodne z unijnymi standardami. Według Johnsona będzie to konieczne tylko w przypadku, gdyby nie udało się zawrzeć porozumienia, ale Bruksela jest odmiennego zdania.

Sporem w rozmowach o przyszłych relacjach może się okazać także Gibraltar. Londyn stoi na stanowisku, że będzie negocjował w imieniu całego Zjednoczonego Królestwa, w tym Gibraltaru. UE – że nie będzie on objęty rozmowami, a jakiekolwiek porozumienie w sprawie tego terytorium wymagać będzie aprobaty Hiszpanii, która zgłasza do niego roszczenia terytorialne.

Johnson informował na początku lutego, że alternatywą wobec porozumienia w stylu tego, jakie ma Kanada, są relacje unijno-australijskie. Ale Australia nie ma jak na razie umowy o wolnym handlu z UE i większość wymiany odbywa się na ogólnych zasadach Światowej Organizacji Handlu. Czyli brak umowy kanadyjskiej byłby faktycznie brakiem jakiejkolwiek umowy. Ponieważ Londyn wyklucza przedłużenie okresu przejściowego, na rozwiązanie sporów obie strony mają czas do końca roku, a w praktyce – biorąc pod uwagę, że potrzebny jest czas na zatwierdzenie ewentualnej umowy – jest go nawet mniej.

Czytaj więcej:

Boris Johnson ostrzega, że może porzucić rozmowy z UE

Barnier: Jeśli nie będzie umowy z UK, to cofniemy się do sytuacji sprzed 40 lat

Wiceminister polskiego MSZ w Londynie: "Coraz więcej Polaków wraca do Polski"

"Brexit może negatywnie wpłynąć na polski eksport żywności"

    Advertisement
    Advertisement
    Rates by NBP, date 28.03.2024
    GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
    Advertisement

    Sport


    Advertisement
    Advertisement