Strzelanina w centrum Moskwy. Ustalono tożsamość sprawcy
Odtwarzając chronologię wydarzeń, media podają, że sprawca był uzbrojony w karabinek AK i miał plecak, w którym później znaleziono ładunek wybuchowy.
Wczoraj około godz. 18:00 (godz. 15:00 czasu GMT) mężczyzna próbował wejść do recepcji FSB przy ulicy Kuzniecki Most, jednak zdał sobie sprawę, że nie zdoła przejść z bronią przez system kontroli przy wejściu. Wówczas skierował się do głównej siedziby FSB w Moskwie, w stronę ulicy Wielka Łubianka. Po drodze strzelał do funkcjonariusza policji drogowej, który jest ciężko ranny. Potem okazało się, że policjant był pracownikiem komendy FSB.
Napastnik otworzył ogień w kierunku ludzi - funkcjonariuszy służb siłowych i przechodniów. Zanim został zabity przez snajpera, ukrywał się za samochodami na parkingu i kolumnami.
Tę wersję wydarzeń potwierdzają relacje świadków. W internecie pojawiły się nagrania zarejestrowane przez przechodniów. Pierwsze relacje o strzelaninie napłynęły z portali społecznościowych i komunikatorów.
W tym czasie media podały również informacje o trzech sprawcach strzelaniny i trzech ofiarach śmiertelnych. FSB potem zaprzeczyła tym doniesieniom. Później także zapewniła, że sprawcy strzelaniny nie udało się wedrzeć do gmachu służb.
W trakcie strzelaniny służby odcięły część ulic, ludziom znajdującym się w pobliskich kawiarniach zabroniono wychodzić na zewnątrz, a potem ich ewakuowano. W obiektach FSB nie tylko w Moskwie, ale i innych miastach ogłoszono alarm, podczas którego funkcjonariusze wracają do pracy, otrzymują broń i czekają na rozkazy. Potem alarm odwołano.
Już po zabiciu sprawcy w rejonie gmachu FSB rozszerzono blokadę, ponieważ okazało się, że w jego plecaku znajdował się ładunek wybuchowy. Służby obawiały się także, że napastnik, choć martwy, mógł mieć przy sobie bombę. Ładunek, który znajdował się w plecaku został zdetonowany przez robota.
Potwierdzono oficjalnie, że w strzelaninie zginął funkcjonariusz FSB. Ministerstwo zdrowia powiadomiło o pięciu osobach rannych.
Sprawcą, według mediów, był 39-letni Jewgienij Maniurow, pochodzący z obwodu moskiewskiego. Mężczyzna mieszkał w Podolsku, pracował w firmach ochroniarskich, ale porzucił pracę przed kilkoma miesiącami.
Jego matka przekazała mediom, że trenował strzelanie, które traktował jako hobby. Media cytują też słowa kobiety o tym, że jej syn "kontaktował się przez telefon z jakimiś Arabami", z którymi rozmawiał po angielsku. Maniurow nie miał bliskich przyjaciół.
W mieszkaniu Maniurowa przeprowadzono rewizję. Media podały informację o znalezionej tam broni i amunicji, a także dokumentach o legalnie zarejestrowanej broni.
O motywach sprawcy nic nie wiadomo. Media podały wczoraj, powołując się na FSB, że strzelaninę zakwalifikowano jako akt terroru, ale FSB potem zdementowała te doniesienia. Dziennik "Kommiersant" podał dzisiaj, że według niektórych świadków sprawca wykrzykiwał hasła używane przez zwolenników tzw. Państwa Islamskiego (IS).
Do strzelaniny doszło w czasie, gdy na Kremlu odbywała się wczoraj uroczystość w przededniu obchodzonego 20 grudnia dnia funkcjonariusza bezpieczeństwa. Agencja Reutera podawała, powołując się na źródła, że incydent mógł mieć związek z wystąpieniem na tej uroczystości prezydenta Władimira Putina.
Czytaj więcej:
Strzelanina na zakorkowanej autostradzie w Miami. Są ofiary
Czechy: Strzelanina w szpitalu. Nie żyje sześć osób
USA: Strzelanina w supermarkecie. Nie żyje sześć osób