Sprzątaczka sklepu Topshop wygrała w sądzie 75 tys. funtów
W marcu 2016 r. Susana Benavides, wraz z 200 demonstrantami, domagała się podwyżki płac od pracodawcy - agencji Britannia Services Group, która świadczy usługi dla odzieżowego giganta. Urodzona w Ekwadorze matka trójki dzieci otrzymywała wówczas 6,75 funtów za godzinę i chciała "kilka funtów więcej", aby wyrównać stawkę do poziomu London Living Wage.
Jednak po proteście, który zmusił Topshop do zamknięcia sklepu na 15 minut, Benavides straciła pracę. Britannia Services Group argumentowała, że zwolnienie było uzasadnione, ponieważ kobieta "wykorzystała media społecznościowe, aby zaszkodzić reputacji klientowi agencji, czyli sieci Topshop".
Sprawa trafiła do sądu, który był jednak innego zdania. "Pani Benavides, która pracowała w sklepie na Oxford Street w Londynie od października 2009 r., była mężem zaufania dla United Voices of the World, związku reprezentującego głównie nisko opłacanych pracowników-imigrantów" - stwierdził sędzia David Pearl, przemawiając w Central London Employment Tribunal.
"Była widziana z transparentem krytykującym Britannia Services Group, co bardzo zirytowało jej szefów. Dla mnie jest oczywiste, że została zwolniona za udział w działaniach niezależnego związku zawodowego" - dodał.
Sąd nakazał Britannia Services Group wypłacić kobiecie odszkodowanie w wysokości 75 tys. funtów. Agencja zamierza odwołać się od wyroku - informuje Standard.co.uk.
43-latka stała się liderem kampanii wzywającej do podniesienia płac do poziomu London Living Wage. To właśnie ona wysłała list do Britannii z prośbą o podwyżki, zwracając uwagę na fakt, że grupa Arcadia, do której należy Topshop, odnotowała wzrost zysków.