Rywalka Kowalczyk panicznie boi się toalet
Sytuacja wydarzyła się 7 grudnia ubiegłego roku, podczas zawodów Pucharu Świata w Lillehammer. Norweżka, bardzo zdenerwowana przed startem na 10 kilometrów techniką klasyczną, udała się do wolnostojącej toalety typu Toi-Toi.
"Kiedy już rozpięłam kombinezon, opuściłam go do kolan i usiadłam na sedesie, kabina uniosła się gwałtownie w górę i poczułam silne ruchy wahadłowe oznaczające, że jestem gdzieś transportowana. Myślałam, że dostanę ataku serca" - wyjaśniła Norweżka na antenie telewizji NRK.
Startujące w zawodach biegaczki opisały, że z ciekawością oglądały akcję, nie zdając sobie sprawy, że w środku znajduje się ich koleżanka. Opisały, że dźwig uniósł kabinę i postawił ją na ciężarówce, która zajmowała się ich wymianą.
"Krzyczałam i w końcu ktoś mnie usłyszał, pytając czy potrzebuję pomocy. Wtedy zaczęłam krzyczeć +zajęte+, aby nikt nie otwierał kabiny, ponieważ byłam rozebrana" - opowiedziała narciarka.
Norweżka zdążyła na start, lecz nie mogła się uspokoić i zajęła dalekie miejsce w biegu wygranym przez Justynę Kowalczyk. "Teraz wszyscy w reprezentacji się ze mnie śmieją. Stałam się rodzajem klowna, zwłaszcza kiedy mówię, że muszę udać się do toalety. Nigdy jednak i nigdzie już nie skorzystam z kabiny wolnostojącej. Paniczny strach pozostał" - oznajmiła Ek Hagen.