Rodzinie Wilka nie pozwolono zobaczyć ciała. Było zbyt zmasakrowane

35-letni Polak zginął 10 czerwca, gdy do domu pod Ballincollig (hr. Cork), w którym mieszkał z żoną oraz dwójką dzieci w wieku 3 i 5 lat, wtargnęło czterech mężczyzn. Napastnicy byli uzbrojeni w maczety, a twarze mieli osłonięte kominiarkami.

Wilk zmarł od ran ciętych, po przewiezieniu do szpitala. Do Cork University Hospital również trafiła Elżbieta Wilk, którą po zabiegu wypisano do domu.

Znajomy rodziny, Denis Lucey, przyznał w rozmowie z TV3, że lokalna społeczność do dziś nie potrafi zrozumieć, dlaczego mężczyzna zmarł w tak potwornych okolicznościach.

"Rodzinie nie pozwolono zobaczyć ciała, tak było zmasakrowane. Elżebieta nie mówi o tragedii zbyt wiele, poza tym, jak bardzo przeżyły ją jej dzieci. Musi teraz sobie z tym radzić i z tym, że choć tak bardzo chcieli, nie mogli zobaczyć ciała Mikołaja. To jest bardzo, bardzo trudne” - stwierdził.

Jak podał dziennik „The Irish Sun”, brutalnośc ataku zaskoczyła nawet doświadczonych śledczych – szczególnie gdy odkryli, że był kopany po głowie i całym ciele, gdy leżał już na ziemi, krwawiąc z licznych ran ciętych.

Zdaniem Denisa, nikt nie zasługuje na tak okropną śmierć.

"Dlaczego ktoś miałby tak ciężko pracować, gdyby miał lewe dochody? Oczywiście zastanawiamy się, co on musiał zrobić, żeby zginąć w taki sposób. Nie mieści mi się to jednak w głowie. Wydawał się po prostu pracowitym chrześcijaninem. Nie potrafię znaleźć w tym wszystkim sensu. Naprawdę nie potrafię” - dodał Lucey.

Żona zamordowanego wróciła tymczasem z dziećmi do Polski. Garda kontynuuje śledztwo, do tej pory dokonano serii przeszukań.

"Ktokolwiek dokonał tak koszmarnej zbrodni, musi ponieść konsekwencje. Muszą ich złapać, ponieważ cala społeczność jest po prostu w szoku” - dodał mężczyzna.