Pracownik Primarka: "Ludzie stali pod sklepem od 3:00 rano"
W poniedziałek, na mocy rządowego rozporządzenia związanego z luzowaniem obostrzeń wprowadzonych na początku epidemii koronawirusa, działalność wznowiły sklepy w Anglii, które nie sprzedają artykułów pierwszej potrzeby.
Po niemal trzymiesięcznej przerwie swoje oddziały otworzył m.in. Primark. Jeden z pracowników sieci, który chciał pozostać anonimowy, wyraził swoje zaniepokojenie tym, jak przestrzegany jest dystans społeczny przez samych klientów.
"Dziś na szczęście mam wolne. Kierownik przekazał mi, że zaczęło się piekło. Ludzie ustawiają się w kolejkach od 3:00 nad ranem. Niektórzy postawili przed sklepem namioty na całą noc, a na miejscu prawie doszło do bójek" - przekazał pracownik.
Dodał, że w popularnej sieciówce sprzedającej przede wszystkim odzież nie było żadnego nowego towaru - na półkach znajdowało się dokładnie to, co przed wprowadzeniem "narodowej kwarantanny".
"Klienci mają obowiązek stosować się do 2 metrów dystansu, ale pracownicy i ochroniarze mają tylko jedną parę oczu. To pewne, że wielu ludzi będzie łamać tę zasadę. Nie można nic przymierzyć, nawet okularów czy butów, a przebieralnie są zamknięte. To oznacza, że będą przebierać się w sklepie" - ocenił pracownik Primarka.
Podkreślił, że zwrócone ubrania muszą być poddane 72-godzinnej kwarantannie. Co więcej, żaden z pracowników nie może dotykać odzieży, a jedynie wieszaki.
Zdaniem rozmówcy serwisu Metro.co.uk, zakaz dotykania ubrań stwarza duży problem, ponieważ ludzie mogą rozkładać odzież, a w sklepie żaden z pracowników nie będzie mógł złożyć jej ponownie - o ile nie założy rękawiczek.
Czytaj więcej:
Primark ostrzega klientów: Nie kupujcie naszych produktów w sieci
Boris Johnson: Nakaz dwóch metrów dystansu nie będzie zniesiony przed 4 lipca
Anglia: Sklepy znowu otwarte. Tłumy przed Primarkiem