Polka wyrzucona ze sklepu za karmienie piersią
27
Młoda matka z Bostonu w Lincolnshire została wyproszona z jednego ze sklepów sieci Sports Direct. Pracownikom nie spodobało się, że kobieta karmiła dziecko piersią.
Reklama
Reklama
25-letnia Wioletta Komar wybrała się do sklepu sieci Sports Direct wraz ze swoim 3-miesięcznym synkiem. Kiedy chłopiec zrobił się głodny, kobieta postanowiła nakarmić go piersią.
"Mój synek zaczął płakać, więc chciałem go nakarmić. Usiadłam na ławce w pobliżu półki na buty" - opowiada młoda Polka, cytowana przez "Daily Mail".
Nagle podszedł do niej pracownik sklepu i oświadczył: "Przykro mi, ale musi pani stąd wyjść. Tutaj nie można karmić. Taka jest polityka naszej firmy". Następnie sprzedawca pokierował 25-latkę do McDonalda, tłumacząc, że "tam jest specjalny pokój dla matek z dziećmi".
Kobieta ze łzami w oczach opuściła Sports Direct. "Nie mogę zrozumieć, dlaczego moje dziecko ma być karane za to, że jest głodne i dlaczego muszę czuć się jak przestępca, gdy chcę nakarmić synka" - żali się 25-latka.
Teraz Wioletta Komar domaga się przeprosin i już kilkakrotnie pisała w tej sprawie do kierownictwa firmy. Do dzisiaj nie otrzymała jednak żadnej odpowiedzi. "Moim zdaniem oni nie traktują tej sprawy poważnie" - uważa kobieta.
"Położne i lekarze przekonują, że karmienie piersią to najlepsze, co może być dla dziecka. Dlatego czuję się fatalnie w związku z tym, co się stało" - dodaje Polka.
Po stronie 25-latki stanęło wiele kobiet z organizacji na rzecz karmienia piersią. Wśród nich jest Patti Rundall z Milk Action, która zaznacza, że wszystkie matki mają prawo do karmienia piersią w miejscach publicznych.
Przepisy zawarte w "The Equality Act 2010" stwierdzają jasno, że niekorzystne traktowanie kobiet, które karmią piersią, jest dyskryminacją. Ustawa chroni matki, które chcą to robić w sklepach czy innych miejscach publicznych.
"Mój synek zaczął płakać, więc chciałem go nakarmić. Usiadłam na ławce w pobliżu półki na buty" - opowiada młoda Polka, cytowana przez "Daily Mail".
Nagle podszedł do niej pracownik sklepu i oświadczył: "Przykro mi, ale musi pani stąd wyjść. Tutaj nie można karmić. Taka jest polityka naszej firmy". Następnie sprzedawca pokierował 25-latkę do McDonalda, tłumacząc, że "tam jest specjalny pokój dla matek z dziećmi".
Kobieta ze łzami w oczach opuściła Sports Direct. "Nie mogę zrozumieć, dlaczego moje dziecko ma być karane za to, że jest głodne i dlaczego muszę czuć się jak przestępca, gdy chcę nakarmić synka" - żali się 25-latka.
Teraz Wioletta Komar domaga się przeprosin i już kilkakrotnie pisała w tej sprawie do kierownictwa firmy. Do dzisiaj nie otrzymała jednak żadnej odpowiedzi. "Moim zdaniem oni nie traktują tej sprawy poważnie" - uważa kobieta.
"Położne i lekarze przekonują, że karmienie piersią to najlepsze, co może być dla dziecka. Dlatego czuję się fatalnie w związku z tym, co się stało" - dodaje Polka.
Po stronie 25-latki stanęło wiele kobiet z organizacji na rzecz karmienia piersią. Wśród nich jest Patti Rundall z Milk Action, która zaznacza, że wszystkie matki mają prawo do karmienia piersią w miejscach publicznych.
Przepisy zawarte w "The Equality Act 2010" stwierdzają jasno, że niekorzystne traktowanie kobiet, które karmią piersią, jest dyskryminacją. Ustawa chroni matki, które chcą to robić w sklepach czy innych miejscach publicznych.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama