Polak z misji OBWE: Traktowano nas dobrze, ale były momenty zagrożenia
2
'Nie byliśmy źle traktowani, choć było wiele momentów, w których czuliśmy zagrożenie' - przyznał mjr Krzysztof Kobielski, polski członek misji obserwatorów wojskowych OBWE na Ukrainie. Obserwatorzy zostali dzisiaj zwolnieni przez separatystów ze Słowiańska.
Reklama
Reklama
Obserwatorzy wojskowi OBWE czuwali nad przestrzeganiem porozumienia zawartego w połowie kwietnia w Genewie przez szefów dyplomacji USA, UE, Ukrainy i Rosji. Zostali uprowadzeni w okolicy Słowiańska 25 kwietnia.
Grupa składała się z siedmiu wojskowych (trzech Niemców, Polaka, Czecha, Szweda i Duńczyka), niemieckiego tłumacza oraz pięciu ukraińskich oficerów. Dwa dni po porwaniu ze względu na stan zdrowia uwolniono Szweda.
Jak opowiadał dzisiaj w TVN24 mjr Kobielski, obserwatorzy zostali zatrzymani w czasie realizacji planowanych zadań. Wyjaśnił, że w planie było dojechanie pod Słowiańsk, ale nie do samego miasta. Jak mówił, po drodze misja minęła kilka otwartych punktów kontrolnych, zatrzymała się przed samym Słowiańskiem na krótki briefing i wtedy nadjechał patrol, który ich zatrzymał.
Kobielski nie chciał komentować oświadczeń przywódcy separatystów ze Słowiańska Wiaczesława Ponomariowa, który ogłaszał, że członkowie misji OBWE są "gośćmi". Zwrócił jednak uwagę, że trudno czuć się gościem, kiedy wokół nieustannie znajdują się uzbrojeni ludzie.
Podkreślił, że przez cały czas byli odcięci od źródeł informacji, nie mieli nawet zegarków. Dopiero dzisiaj rano usłyszeli rozmowę telefoniczną lidera separatystów Ponomariowa, który mówił, że może obserwatorów uwolnić.
Obserwatorzy dotarli już do Doniecka i jeszcze dzisiaj mają odlecieć do Berlina.
Grupa składała się z siedmiu wojskowych (trzech Niemców, Polaka, Czecha, Szweda i Duńczyka), niemieckiego tłumacza oraz pięciu ukraińskich oficerów. Dwa dni po porwaniu ze względu na stan zdrowia uwolniono Szweda.
Jak opowiadał dzisiaj w TVN24 mjr Kobielski, obserwatorzy zostali zatrzymani w czasie realizacji planowanych zadań. Wyjaśnił, że w planie było dojechanie pod Słowiańsk, ale nie do samego miasta. Jak mówił, po drodze misja minęła kilka otwartych punktów kontrolnych, zatrzymała się przed samym Słowiańskiem na krótki briefing i wtedy nadjechał patrol, który ich zatrzymał.
Kobielski nie chciał komentować oświadczeń przywódcy separatystów ze Słowiańska Wiaczesława Ponomariowa, który ogłaszał, że członkowie misji OBWE są "gośćmi". Zwrócił jednak uwagę, że trudno czuć się gościem, kiedy wokół nieustannie znajdują się uzbrojeni ludzie.
Podkreślił, że przez cały czas byli odcięci od źródeł informacji, nie mieli nawet zegarków. Dopiero dzisiaj rano usłyszeli rozmowę telefoniczną lidera separatystów Ponomariowa, który mówił, że może obserwatorów uwolnić.
Obserwatorzy dotarli już do Doniecka i jeszcze dzisiaj mają odlecieć do Berlina.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama