Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Piłkarska LE: Małe miasto Villarreal w euforii. Gigant pokonany!

Piłkarska LE: Małe miasto Villarreal w euforii. Gigant pokonany!
Miasteczko w Walencji stało się słynne na całą Europę po wczorajszym zwycięstwie swojej drużyny piłkarskiej. (Fot. Wikimedia/ Jerónimo Roure Pérez)
Nigdy w historii piłkarskiej Ligi Europy, Ligi Mistrzów oraz poprzedników tych rozgrywek trofeum nie zdobył klub z tak małego miasta jak Villarreal. Mieszka tam nieco ponad 50 tysięcy osób. Hiszpański zespół w finale LE w Gdańsku okazał się lepszy od Manchesteru United.
Reklama
Reklama

Ponad 50 lat temu, kiedy Villarreal błąkał się po niższych szczeblach hiszpańskiego systemu ligowego, grupa kibiców przyniosła na ówczesny pięciotysięczny "stadion" tego klubu przenośny odtwarzacz płyt gramofonowych i puściła z trybun piosenkę zespołu The Beatles - "Yellow Submarine". Fani zaintonowali refren ze swoimi słowami: "Amarillo es el Villarreal, amarillo es, amarillo es" - żółty jest Villarreal, żółty jest, żółty jest.

Tak według relacji UEFA narodził się przydomek drużyny, o którym po środowym zwycięstwie nad utytułowanym angielskim klubem usłyszy znaczne szersze grono fanów europejskiego futbolu.

Triumf w finale w Gdańsku łatwo nie przyszedł. Po 90 i 120 minutach był remis 1:1 - gole zdobyli Gerard Moreno dla Villarreal (29.) i Edinson Cavani dla Manchesteru United (55.), a do wyłonienia zwycięzcy potrzebnych było aż 11 serii rzutów karnych.

Wszyscy zawodnicy z pola swoje "jedenastki" wykorzystali, potem za strzelanie zabrali się bramkarze i presji nie wytrzymał ten teoretycznie bardziej doświadczony - Hiszpan David de Gea. Zawodnik drużyny z Manchesteru uderzył za blisko środka bramki strzeżonej przez Argentyńczyka Geronimo Rullego. Potem już była tylko radość jednych i łzy innych.

Grupa około dwóch tysięcy kibiców, którzy przyjechali do Polski ze wschodniej Hiszpanii, długo po ostatnim gwizdku sędziego nie opuszczała trybun gdańskiej areny. Zresztą piłkarzom też nie było spieszno do szatni, chętnie pozowali do zdjęć z trofeum i raz po raz prezentowali je uradowanej publiczności.

Środowe zwycięstwo ma dla "Żółtej Łodzi Podwodnej" szczególne znaczenie - dało jej pierwsze tak poważne trofeum w historii klubu. Wcześniej Villarreal dwukrotnie zdobył nieistniejący już Puchar Interoto, ale te rozgrywki nigdy nie cieszyły się wielkim prestiżem.

"Kibice Villarreal wyszli na ulice" - napisała agencja EFE i relacjonowała, jak wygląda noc ze środku na czwartek w tym mieście na wschodnim wybrzeżu Hiszpanii, którego stadion może pomieścić blisko połowę mieszkańców.

"Nie minęło kilka sekund po tym, jak Gero Rulli zatrzymał jedenasty strzał United (...), a kibice wyszli na ulice i wypełnili miasto klaksonami samochodów, skandowaniem i triumfalnymi pieśniami. Nie tylko pod stadionem La Ceramica zebrały się setki fanów, którzy świętowali pierwsze trofeum w historii. Wielu przyłączało się do zabawy z balkonów swoich mieszkań. Były całe rodziny, ludzie w każdym wieku, którzy chcieli wspólnie przeżyć tę historyczną chwilę, pełną uśmiechów, euforii i łez" - opisywano.

Estadio de la Cerámica, czyli stadion Villarrealu. (Fot. Wikimedia/Raquel Guerra)

Mniejsze miasta (Monako, Bastia) miały już swoje kluby w finałach ważnych europejskich rozgrywek, ale one ponosiły w tych decydujących meczach porażki.

Villarreal przeszedł przez Ligę Europy w imponującym stylu. W 15 spotkaniach odniósł 12 zwycięstw i trzykrotnie zremisował, licząc środowy mecz, który rozstrzygnął się w konkursie rzutów karnych, choć zapewne żaden kibic któregokolwiek z finalistów nie zgodziłby się, że był remis...

"Cudowny sen wioski. Villarreal osiągnął chwałę po finale w męczarniach. To było marzenie zespołu, który dopiero w 1998 roku pierwszy raz awansował do hiszpańskiej ekstraklasy" - napisano na oficjalnej stronie internetowej dziennika "Marca".

Do tej glorii było blisko już wcześniej. Klub był już w półfinale Ligi Mistrzów w sezonie 2005/06, ale wówczas lepszy okazał się Arsenal. Londyńczykom "Żółta Łódź Podwodna" zrewanżowała się na tym samym etapie na przełomie kwietnia i maja w tym roku.

Były jeszcze trzy półfinały Pucharu UEFA/Ligi Europy, przegrane kolejno z Valencią, FC Porto i Liverpoolem.

Tym razem już nikt nie stanął na drodze, nawet żaden angielski klub. Choć trener zwycięzców Unai Emery zarzeka się, że "nigdy nie chodziło o zemstę na angielskim futbolu", można przypuszczać, że odczuwa dodatkową satysfakcję ze zdobycia trofeum po wcześniejszym wyeliminowaniu Arsenalu, z którego został zwolniony niecałe dwa lata temu.

Jako bonus Villarreal uzyskał prawo gry w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Bez tego zwycięstwa trafiłby przez ścieżkę ligową do nowo utworzonego "trzeciego szczebla" europejskich pucharów - Ligi Konferencji. Ponadto wystąpi po raz pierwszy w historii w Superpucharze UEFA, w którym zmierzy się z triumfatorem sobotniego finału Ligi Mistrzów między Chelsea Londyn a Manchesterem City. Czyli znów Anglia...

Finał Ligi Europy rozegrano w Polsce po raz drugi. Pierwszy odbył się w 2015 roku w Warszawie i wówczas triumfowała Sevilla pod wodzą Emery'ego. Bask zdobył to trofeum w sumie cztery razy i jest pod tym względem rekordzistą.

Czytaj więcej:

Villarreal zwycięzcą Ligi Europy! Manchester United przegrał po karnych w Gdańsku

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 28.03.2024
    GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama