Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Piłkarska LM: Liverpool pokonał Barcelonę i jest w finale

Piłkarska LM: Liverpool pokonał Barcelonę i jest w finale
"Nie wiem, jak chłopaki tego dokonali. To był jeden z trzech najlepszych meczów w mojej karierze" - stwierdził Klopp. (Fot. Getty Images)
Piłkarze Liverpoolu, którzy w ubiegłym tygodniu przegrali z Barceloną na Camp Nou 0:3, triumfowali przed własną publicznością w rewanżu 4:0 i awansowali do finału Ligi Mistrzów. O trofeum zagrają 1 czerwca w Madrycie z Tottenhamem Hotspur lub Ajaxem Amsterdam.
Reklama
Reklama

"Cud na Anfield" się ziścił, Liverpool raz jeszcze udowodnił, że jest nieobliczalny i po raz drugi z rzędu zagra w finale najważniejszych rozgrywek klubowych na Starym Kontynencie. Z kolei Barcelona drugi rok z rzędu nie zdołała utrzymać trzybramkowej zaliczki.

"The Reds" znaleźli się w wąskim gronie drużyn w historii fazy pucharowej Champions League (od sezonu 1992/93), którym udało się odrobić trzybramkową lub wyższą stratę z pierwszego meczu. W przeszłości dokonały tego Deportivo La Coruna, AS Roma (kosztem Barcelony) i sama "Duma Katalonii", która w sezonie 2016/17 przegrała u siebie z Paris Saint-Germain 0:4, a w rewanżu zwyciężyła 6:1.

Na Anfield gospodarze nie mieli innego wyjścia, niż rzucenie się od samego początku rewanżu na bramkę rywali. Tak właśnie robili przez kilka pierwszych minut. Przyniosło to efekt w siódmej, kiedy Jordan Henderson wpadł z piłką w pole karne i uderzył na bramkę Marca-Andre ter Stegena. Niemiec zdołał obronić ten strzał, ale z dobitką zdążył Belg Divock Origi i "The Reds" objęli prowadzenie.

Był to wymarzony początek dla podopiecznych niemieckiego trenera Juergena Kloppa, ale też dla samego Origiego, na którym spoczywała duża odpowiedzialność. Belg oraz Szwajcar Xherdan Shaqiri zastępowali wykluczonych przez kontuzje Brazylijczyka Roberto Firmino i Egipcjanina Mohameda Salaha.

Po półfinałowym meczu piłkarskiej Ligi Mistrzów Liverpool pokonał Barcelonę 4:0. (Fot. Getty Images)

Z czasem Barcelona odzyskała swój rytm i zaczęła stwarzać zagrożenie pod bramką gospodarzy. Trzykrotnie z opresji ratował ich Brazylijczyk Alisson Becker, a dwa razy nieznacznie pomylił się Argentyńczyk Lionel Messi, bohater spotkania na Camp Nou.

Do przerwy gole już nie padły, za to pojawił się kolejny problem ze zdrowiem w składzie Liverpoolu - po jednej z interwencji urazu doznał lewy obrońca Andrew Robertson, który dotrwał do końca tej części gry, ale po zmianie stron na plac gry już nie wyszedł.

Zastąpił go Georginio Wijnaldum, który został jednym z bohaterów "The Reds". Holender w 54. minucie otrzymał w polu karnym podanie po ziemi z prawej strony od Trenta Alexandra-Arnolda i zdobył gola. Chwilę później po dośrodkowaniu Shaqiriego z lewej strony, mimo asysty obrońców skutecznie zakończył akcję uderzeniem głową. W tym momencie w dwumeczu był remis 3:3.

Podobnie jak w ubiegłym tygodniu panowało przekonanie, że Liverpool zasłużył na lepszy wynik niż 0:3, tak i teraz wydaje się, że Barcelona nie była tak słaba, jak sugerowałby rezulat. "Duma Katalonii" potrafiła fragmentami zamknąć rywali na ich połowie, ale skoncentrowani liverpoolczycy w decydujących momentach potrafili zażegnać zagrożenie.

Koncentracji zabrakło za to obrońcom gości w 79. minucie. Wówczas Alexander-Arnold wywalczył rzut rożny i zanim rywale zdążyli ustawić się w polu karnym, Anglik wypatrzył niepilnowanego przed bramką Origiego. Ten ustalił wynik spotkania, wywołując euforię na trybunach Anfield.

W angielskich mediach piłkarze Liverpoolu nazywani są "bohaterami Kloppa". Ich zwycięstwo na Anfield 4:0 określane jest z kolei mianem "cudu".

"Liverpoolowi udał się jeden z najlepszych rewanży w historii Ligi Mistrzów. Po tym, jak Barcelona wygrała pierwszy mecz 3:0 na Camp Nou, mało kto wierzył, że stać go będzie na zdobycie tylu bramek, a przede wszystkim na powstrzymanie mistrzów Hiszpanii przed zdobyciem gola" - ocenili dziennikarze serwisu bbc.co.uk.

Dodali, że to, czego Liverpool dokonał wczoraj, może się równać tylko ze słynnym finałem LM w Stambule w 2005 roku, kiedy przegrywał z AC Milan 0:3, ale wyrównał i triumfował w rzutach karnych, do czego przyczynił się stojący w bramce angielskiego zespołu Jerzy Dudek.

Zawiedzeni kibice Barcelony. (Fot. Getty Images)

W relacji Agencji Reutera zwrócono uwagę, że bohater meczu na Camp Nou Argentyńczyk Lionel Messi tym razem nie był w stanie wpłynąć na losy spotkania.

"Gole Origiego i Wijnalduma pozostawiły Messiego i Barcelonę w stanie stresu pourazowego. Liverpool zaprezentował się z pasją, wiarą i determinacją. Dla rywali to będzie gorzka noc, w którą pojawi się wiele pytań o przyszłość trenera Ernesto Valverde" - przewidywano.

Internetowy serwis "The Sun" pisał z kolei o "epickim powrocie". Nie brakowało też odniesień do 2005 roku.

"Wtedy wznieśli trofeum, a teraz ostrzegają wszystkich, że mogą tego znów dokonać. Ich wytrwałość, umiejętność podniesienia się po porażce już jest legendarna. Jeśli zatriumfują, staną się nieśmiertelni" - napisano.

"Historyczny rewanż" to z kolei określenie na stronie internetowej dziennika "The Independent". Końcowy rezultat podsumowano jako "cud na Anfield rodem z powieści fantasy".

Rywalem Liverpoolu w finale 1 czerwca będzie Ajax Amsterdam lub Tottenham Hotspur. W ubiegłym tygodniu wicemistrz Holandii wygrał w Londynie 1:0, rewanż dzisiaj wieczorem.

Liverpool - Barcelona 4:0 (1:0).

Bramki: Divock Origi dwie (7, 79), Georginio Wijnaldum dwie (54, 56).

Sędzia: Cuneyt Cakir (Turcja).

Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold, Joel Matip, Virgil van Dijk, Andrew Robertson (46. Georginio Wijnaldum) - Jordan Henderson, Fabinho, James Milner - Xherdan Shaqiri (90. Daniel Sturridge), Sadio Mane, Divock Origi (85. Joe Gomez).

Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Sergi Roberto, Gerard Pique, Clement Lenglet, Jordi Alba - Arturo Vidal (75. Arthur), Sergio Busquets, Ivan Rakitic (80. Malcom) - Lionel Messi, Luis Suarez, Philippe Coutinho (60. Nelson Semedo).

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 25.04.2024
    GBP 5.0427 złEUR 4.3198 złUSD 4.0276 złCHF 4.4131 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama