Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Partia Pracy zmaga się z personaliami i problemami z tożsamością

Partia Pracy zmaga się z personaliami i problemami z tożsamością
Starmer (na zdj.) o porażce Partii Pracy w czwartkowych wyborach: "Żeby było jasne, to ja ponoszę odpowiedzialność". (Fot. Getty Images)
Porażki w zeszłotygodniowych wyborach pokazują długość drogi, którą musimy przebyć - oznajmił wczoraj członkom swojego gabinetu cieni lider brytyjskiej opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer. Jednak część laburzystów wątpi, czy to on powinien przewodzić na tej drodze.
Reklama
Reklama

Końcowe rezultaty czwartkowych wyborów lokalnych w Anglii ogłoszono dopiero w niedzielę wieczorem, ale nie trzeba było czekać na ostatnie wyniki, by stwierdzić, że wybory nie okazały się sukcesem Partii Pracy. W tych radach hrabstw, radach miejskich i radach dystryktów, w których wybory się w tym roku odbywały, laburzyści stracili większość w ośmiu spośród 52 dotychczas kontrolowanych, zaś liczba ich radnych spadła z 1 671 do 1 345.

Niektóre z tych porażek są bardzo bolesne, jak np. w hrabstwie Durham w północno-wschodniej Anglii. Zajmuje ono szczególne miejsce w historii Partii Pracy, bo w 1919 roku stało się pierwszym, w którym objęła ona władzę, a w radzie hrabstwa laburzyści mieli większość nieprzerwanie od 1925 roku. Albo w pobliskim Hartlepool, gdzie w odbywających się równolegle wyborach uzupełniających do Izby Gmin przegrali po raz pierwszy od 1964 roku.

Utratę władzy w wielu miejscach będących do niedawna bastionami laburzystów w niewielkim stopniu mogą zrekompensować ich dobre wyniki w Walii, gdzie utrzymali władzę zdobywając połowę miejsc w tamtejszym parlamencie, czy wygrane wybory burmistrzów Londynu, Manchesteru czy Liverpoolu, gdyż to było spodziewane. Jedynymi realnymi sukcesami laburzystów jest przejęcie od konserwatystów stanowisk burmistrzów w dwóch jednostkach samorządu terytorialnego (Cambridgeshire and Peterborough i West of England), co jak na partię, która chciałaby odzyskać władzę w kraju, jest dorobkiem dość mizernym.

Co istotne, czwartkowe wybory były pierwszymi od czasu, gdy w kwietniu 2020 roku Keir Starmer objął funkcję lidera partii, zatem miały pokazać, czy jego plan odzyskiwania przez nią tradycyjnego elektoratu zmierza w dobrym kierunku. "Żeby było jasne, to ja ponoszę odpowiedzialność. Nikt inny. Stoję na czele Partii Pracy i to wyłącznie na mnie spoczywa odpowiedzialność" - miał przyznać Starmer na wczorajszym posiedzeniu gabinetu cieni.

Gabinetu, w którym dokonał poważnych i początkowo źle przyjętych przetasowań. W sobotę zastępczyni Starmera w roli lidera Angela Rayner została pozbawiona dwóch innych funkcji - przewodniczącej partii i koordynatorki kampanii. Rayner jest przedstawicielką klas pracujących z północy Anglii, czyli elektoratu, który laburzyści chcą odzyskać, więc jej zwolnienie spotkało się z dużą krytyką wewnątrz partii.

Ostatecznie w ramach ogłoszonych w niedzielę późnym wieczorem przetasowań Rayner dostała nowe obowiązki w gabinecie cieni, stając się odpowiednikiem wpływowego ministra bez teki Michaela Gove'a, a głównymi przegranymi personalnych zmian stali się odpowiedniczka ministra finansów Anneliese Dodds i wieloletni szef frakcji laburzystów w Izbie Gmin Nick Brown. Jednak to, jak całą sprawę Starmer rozegrał, zostało skrytykowane zarówno przez wielu polityków laburzystowskich, jak i przez media.

To, że Starmera krytykuje frakcja zwolenników jego poprzednika Jeremy'ego Corbyna nie jest niczym zaskakującym, natomiast więcej o podziałach w Partii Pracy mówią słowa burmistrza Manchesteru Andy'ego Burnhama, który zasugerował, że mógłby w przyszłości ubiegać się o funkcję lidera. A Burnham, wybrany na następną kadencję z prawie 70-procentowym poparciem, jest jednym z tych laburzystowskich polityków, którego pozycja od dłuższego czasu rośnie.

Jednak - jak zwracają uwagę eksperci - najpoważniejszym problemem Partii Pracy nie są obecnie personalia, lecz tożsamość: czy chce ona odzyskać swój tradycyjny elektorat z poprzemysłowych obszarów północnej i środkowej Anglii, który wyraźnie poparł Brexit, czy chce na dobre stać się partią liberalnej, wielkomiejskiej, kosmopolitycznej inteligencji, bo jednego i drugiego nie da się pogodzić.

"Laburzyści są partią wyborców, którzy byli za pozostaniem w UE, młodych wyborców, absolwentów, społecznie liberalnych wyborców, ludzi mieszkających w Londynie. To nie jest partia klasy robotniczej" - ocenił John Curtice, czołowy ekspert wyborczy z Uniwersytetu Strathclyde.

Czytaj więcej:

W Hartlepool laburzyści bronią resztek "czerwonego muru"

Konserwatyści przejęli kolejny z bastionów Partii Pracy na północy Anglii

Sadiq Khan ponownie wybrany na burmistrza Londynu

Boris Johnson zaprasza "team UK" na koronawirusowy szczyt

UK: Rzut monetą wyłonił radnego w Barnsley

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 24.04.2024
    GBP 5.0220 złEUR 4.3177 złUSD 4.0417 złCHF 4.4202 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama