Nikt nie wie, kto wydał 250 tys. funtów na reklamy Brexitu na Facebooku
Posty reklamowe kierowano zarówno do kobiet, jak i do mężczyzn. Niektóre bezpośrednio wzywają wyborców do kontaktowania się z parlamentarzystami i przekonywania ich do poparcia "twardego Brexitu"; inne przekonują, jak "zła" jest UE.
"Reklamy były wyświetlane 50 milionów razy, ale nikt nie wie, kto za nie płaci" - zaznacza Sam Jeffers, współzałożyciel Who Targets Me, który śledzi tzw. "ciemne" reklamy polityczne w Wielkiej Brytanii.
Pomimo ostatnich obietnic Facebooka o zaostrzeniu reguł dotyczących postów politycznych, nie jest jasne, kto tak naprawdę kryje się za popierającą Brexit grupą "Britain’s Future": nie ma adresu ani danych kontaktowych organizacji, która na kampanię wydała aż 250 tys. funtów.
"Brak w tym wszystkim przejrzystości. To może być kampania zbudowana na drobnych darowiznach, ale jej skala może stworzyć wrażenie wysokiego poziomu wsparcia dla No Deal" - ostrzega Jeffers w rozmowie z dziennikiem "Metro".
"Załóżmy, że profil Britain’s Future odwiedzi od 250 do 500 tysięcy użytkowników i każdy z nich jest proszony o wysłanie e-maila do swojego posła z prośbą o poparcie Brexitu bez umowy. Nawet jeśli tylko 20 proc. osób wyśle takiego maila, to wciąż mamy 50-100 tys. wiadomości od wyborców. To z kolei może oznaczać, że w ich okręgu wyborczym istnieje prawdziwe poparcie dla No Deal" - dodaje współzałożyciel Who Targets Me.
Co na to rzecznik Facebooka? "Mamy wiodącą pozycję w branży w zakresie przejrzystości politycznej reklamy w Wielkiej Brytanii. Wprowadziliśmy nowe narzędzia, które wykraczają poza to, czego wymaga obecne prawo" - zapewnia przedstawiciel FB.