Na antypodach chwalą Polaków na Wyspach

W swoim wtorkowym wydaniu opiniotwórczy dziennik odnosi się do tematu imigracji w Australii i Nowej Zelandii, poruszanego przed wyborami parlamentarnymi przez tamtejsze partie polityczne. Według australijskich polityków, problem stanowią w szczególności nielegalni imigranci, szukający zatrudnienia na antypodach.

Czy można jednak winić kogokolwiek za to, że chce polepszyć swoje życie i w tym celu emigruje do innego kraju? - pyta Bob Jones w artykule pt. "Witamy nielegalnych imigrantów z otwartymi ramionami".

Publicysta wskazuje na duże obecnie migracje ludności w Europie, gdzie szansy na poprawę swej sytuacji szukają m.in. obywatele państw afrykańskich. "Ogromne bezrobocie w Tunezji zmusza jej mieszkańców do znajdowania zatrudnienia w krajach Europy Południowej. Tymczasem Szwecja zapowiedziała, że przyjmie wszystkich Syryjczyków, którzy się pojawią w tym skandynawskim kraju" - zauważa Bob Jones.

Dziennikarz poświęca też miejsce w swoim felietonie kontrowersyjnej migracji do Wielkiej Brytanii. "Zjawisko to spowodowało spektakularny wzrost poparcia dla antyimigracyjnej partii Ukip, która obawia się najbardziej zalewu obywateli z Europy Wschodniej, a w szczególności ludności romskiej, nadużywającej dobrodziejstw systemu socjalnego" - wyjaśnia autor.

Zaznacza przy tym, że zagraniczne pielęgniarki są przez Brytyjczyków mile widziane, bo bez nich służba zdrowia na Wyspach by sobie nie poradziła. "Dodajmy jeszcze sumiennych polskich budowlańców. Sam za siebie niech mówi fakt, że wielu brytyjskich przedsiębiorców budowlanych szkoli swoich pracowników w celu nabycia polskiego akcentu. Najwidoczniej klienci odkładają słuchawkę, gdy dzwonią do firmy oferującej tego typu usługi i nie słyszą polskiego głosu. Twierdzą bowiem, że nie chcą fuszerki, tylko dobrze wykonaną usługę" - tłumaczy Bob Jones.