"Meczety i edukacja to terytoria utracone przez Europejczyków"
"Europejscy przywódcy i służby robią to, co powinni, przynajmniej co do zasady. Z uwagi na własne bezpieczeństwo starają się eliminować terrorystów, ich źródła, sprawdzać, co się dzieje w Molenbeek (imigrancka dzielnica Brukseli), w Paryżu, Londynie, czy Berlinie" - ocenia Mazel. Jednak, jak zaznacza, "bezpieczeństwo to tylko jeden problem - Europejczycy muszą kompletnie zmienić sposób myślenia".
"Muszą pójść do szkół i zobaczyć, co się w nich dzieje. Muszą sprawdzić system edukacji w meczetach. Od lat 80-tych i początku lat 90-tych w krajach takich jak Francja, Anglia, czy Belgia trudno jest nauczać historii, filozofii, trudno jest np. mówić o Holokauście. Powszechne są przypadki, gdy 12-letni uczniowie wstają i mówią nauczycielowi, że uczenie ich o Jean-Jacques Rousseau, o filozofii, o Żydach, o Holokauście jest wbrew ich religii" - zauważa ekspert Jerozolimskiego Centrum Spraw Publicznych.
Jak podkreśla Mazel, dziś mówi się dużo o tak zwanych "no–go places", czyli miejscach, gdzie policja się nie zapuszcza. Tymczasem, jak wskazuje, już w 2002 roku Emmanuel Brenner pisał w książce „Utracone terytoria Republiki” o Saint-Denis, na północnym przedmieściu Paryża, ale wtedy - podkreśla ekspert - policja miała tam jeszcze coś do powiedzenia.
"Dziś już w ogóle się tam nie zapuszcza, stąd ten termin. Ale tymi najdotkliwiej utraconymi przez Europejczyków terytoriami są edukacja i meczety. I tu jest pies pogrzebany. Książka jest z 2002 roku, a więc sprzed 14 lat. Przez tyle lat Europa nic z tym nie zrobiła" - podsumowuje Mazel.