Manchester United nie dał szans Liverpoolowi
Liverpool potrafił utrzymać się przez większość czasu przy piłce, ale nie wykorzystał żadnej sytuacji podbramkowej. Kilka razy gospodarzy ratował znajdujący się tego dnia w świetnej formie hiszpański bramkarz David De Gea.
Zupełnie inaczej było w przypadku United, który wykorzystał prawie każdą wypracowaną okazję. Pierwszy na listę strzelców wpisał się kapitan Wayne Rooney w 12. minucie, później po jednym trafieniu dołożyli jeszcze Hiszpan Juan Mata (40) oraz Holender Robin van Persie (71).
"Myślałem, że zrobiliśmy wystarczająco dużo, żeby wygrać to spotkanie. Jednak okazało się ono uosobieniem całego sezonu. Będę w dalszym ciągu poszukiwał rozwiązań" - oświadczył po spotkaniu trener "The Reds" Brendan Rodgers na antenie "Sky Sports".
Była to siódma porażka wicemistrzów Anglii, którzy mają 21 punktów i do prowadzącej w tabeli Chelsea Londyn tracą już 10 punktów. Jeśli marzą o grze w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie (w obecnym odpadli po fazie grupowej), muszą wspiąć się na czwartą pozycję, zajmowaną obecnie przez West Ham United (28 pkt). Tak złego dorobku Liverpool nie miał na tym etapie od 50 lat.
"Ten sezon jest trudny, tak to niestety wygląda. To oczywiste, że ani nie strzelamy wystarczająco dużo bramek, ani nawet nie stwarzamy zbyt wielu okazji. Dziś w pierwszej połowie byliśmy lepsi od rywali, ale popełniliśmy w defensywie błędy, które się zemściły. Musimy dalej ciężko pracować" - ocenił Rodgers.
W drugim dzisiejszym spotkaniu Swansea City, bez zawieszonego za czerwoną kartkę Łukasza Fabiańskiego, przegrało 1:2 z Tottenhamem Hotspur. "Koguty", które przed tą kolejką były tuż za plecami Liverpoolu, awansowały na siódmą pozycję, natomiast drużyna z Walii jest dziewiąta.