M&S: Podatek od sprzedaży online może zaszkodzić sklepom stacjonarnym
Jutro kończą się trzymiesięczne konsultacje w sprawie wprowadzenia nowego podatku od internetowych zakupów. Ministerstwo finansów przekazało, że dochody z tego tytułu będą przeznaczone na sfinansowanie niższych stawek biznesowych dla sklepów stacjonarnych.
Szef M&S Eoin Tonge uważa jednak, że pomysł w rzeczywistości "ukarze tych, którym rzekomo ma pomóc". W liście wysłanym do ministra finansów zaapelował on, aby zrezygnować z prac nad nowym podatkiem.
"Tradycyjni, stacjonarni detaliści pracowali bardzo długo nad dywersyfikacją dochodu i przestawieniem się na sprzedaż sieciową. Jeśli będą teraz dodatkowo obciążani podatkowo, utrudni im to inwestowanie w dalszy rozwój w tej cyfrowej erze" - podkreśłił.
Jego zdaniem, tradycyjne sklepy zaczną w efekcie szukać oszczędności, a ich pierwszymi ofiarami będą stacjonarne placówki na high street.
"Wprowadzenie dodatkowego podatku od sprzedaży detalicznej w już przeciążonej branży po prostu doprowadzi do ograniczenia inwestycji" - wyjaśnił.
"Oszczędności zawsze zaczynają się tam, gdzie widzimy najmniejszych dochód. W przypadku detalistów sprzedających różnymi kanałami, sprzedaż na high street jest zawsze najmniej opłacalna finansowo" - dodał.
"Dlatego jest prawdopodobne, że podatek od sprzedaży online spowoduje dalsze szkody na ulicach handlowych, szczególnie w tych miejscach, które wymagają inwestycji" - zakończył.
Ministerstwo finansów zapewniło, że "decyzja w sprawie nowego podatku nie została jeszcze podjęta". "Uważnie analizujemy, co ma do powiedzenia branża i chętnie wysłuchujemy wszelkich argumentów" - wyjaśniono.
Czytaj więcej:
Podatek od zakupów w sieci? Brytyjski rząd rozważa pomysł