Małysz: Trzeba spiąć pośladki i pokazać, kto tu rządzi
Najlepiej spisał się Kamil Stoch, który zajął 5. miejsce. 12. był Dawid Kubacki, 19. Piotr Żyła, a skład na konkurs drużynowy uzupełnia Stefan Hula, który zastąpi 40. Jakuba Wolnego.
"Każdy oczekiwał więcej, również zawodnicy. Nie możemy więc mówić, że nic się nie stało, że wszystko było pięknie i super, bo nie było. Po prostu trzeba spiąć pośladki i pokazać jutro, kto tu rządzi. Wiem, że będzie ciężko, bo to, co zrobili Niemcy, bardzo ich podbudowało. Będzie im się troszkę luźniej skakać, my tego komfortu mieć nie będziemy, ale na pewno nasi zrobią wszystko, żeby tytuł obronić" - podkreślił świetny przed laty skoczek, a obecnie dyrektor PZN ds. skoków i kombinacji norweskiej.
"Jestem troszkę zawiedziony, bo wiemy, że stać nas na zdecydowanie więcej. Nie da się jednak ukryć, że wygrali najlepsi. Wystarczy spojrzeć na wyniki z treningów i kwalifikacji. Eisenbichler od dawna skakał pięknie, ale zawsze popełniał jakieś błędy. Teraz udało mu się ich ustrzec" - ocenił Małysz.
Po 33. miejscu w piątkowych kwalifikacjach czterokrotny mistrz świata obawiał się nieco o dyspozycję Żyły. Teraz jednak jest już spokojniejszy. "Zdecydowanie mniej boję się teraz o Piotrka. Głęboko wierzyłem, że rozmowa z trenerem Stefanem Horngacherem mu pomoże. Jest lepiej, on się rozpędza i mam nadzieję, że dzisiaj nadejdzie punkt kulminacyjny" - przyznał.
Choć wczorajsze wyniki są poniżej oczekiwań, to Małysz absolutnie nie brałby "w ciemno" brązowego medalu w zmaganiach drużynowych. "To byłoby poddanie się bez walki. Ten sezon już pokazał, że po jednym słabszym konkursie, kolejny potrafiliśmy całkowicie zdominować. Jesteśmy optymistami i wierzymy w dalekie skoki" - zapewnił.
Początek "drużynówki" dzisiaj o godzinie 13:45 (czas GMT).