Lotniczy armagedon w UK dzień po Brexicie?
“Nic nie jest ustalone, dopóki wszystko nie będzie ustalone” – Bruksela jasno tłumaczy swoje stanowisko w sprawie Brexitu. Dotyczy to również transportu lotniczego. Przewoźnicy i pasażerowie obawiają się, że samoloty zostaną uziemione, linie splajtują, a w najlepszym razie podrożeją bilety lotnicze.
Wielka Brytania nie musi martwić się o połączenia transatlantyckie, UK podpisało bowiem z USA porozumienie “Bermuda III” dotyczące transportu lotniczego między tymi krajami. Bilety amerykańskich i brytyjskich przewoźników na tych trasach nie podrożeją. Nie wiadomo natomiast, jak wyglądać będzie sytuacja innych linii.
Jeśli odpowiedniego porozumienia z Unią nie będzie, lotniska potracą klientów. Gatwick, Manchester, Stansted, Luton i Edinburgh są praktycznie uzależnione od podróżnych z Europy. Inaczej jest z jedynie z londyńskim lotniskiem Heathrow, z którego latają samoloty na dłuższych trasach.
Osoby planujące podróże samolotem na 29 marca 2019 roku powinny poszukać alternatywnych środków transportu, bo po Brexicie loty mogą być zawieszone - ostrzegają brytyjskie media.
Brexit wisi więc w powietrzu. Jeśli zrealizuje się najgorszy scenariusz, Europa może stracić połączenia lotnicze z Wielką Brytanią. Podróże lotnicze między krajami UE stały się o wiele tańsze odkąd Bruksela zniosła większość barier, pozwalając rozwinąć się tanim liniom lotniczym. Jednak po Brexicie przewoźnicy z Wysp - Ryanair czy EasyJet, będą musiały wynegocjować nowe porozumienie w sprawie poruszania się w unijnej przestrzeni lotniczej. Nie wiadomo dokładnie, jaki wpływ będzie to miało na ceny biletów.
Wielka Brytania musi poważnie potraktować transport lotniczy w negocjacjach z Unią Europejską, choćby po to, aby uniknąć poważnych zakłóceń w lotach - ostrzegał już kilka miesięcy temu tani przewoźnik Ryanair. Podobne obawy żywi brytyjska branża lotnicza.
Nie wszyscy zgadzają się z irlandzkimi liniami. Brexit nie jest końcem taniego latania – twierdzą inni eksperci. Z jednej strony ograniczenie swobody przepływu osób, do której dąży Londyn, może powodować redukcję połączeń na trasach europejskich, z drugiej zaś taniejący funt może zachęcać turystów do wizyt nad Tamizą.