Londyn: Kierowcy Ubera chcą pozwać burmistrza za dyskryminację
8 kwietnia br. w centrum Londynu zostanie uruchomiony system regulujący pobieranie opłat za wstęp do strefy niskoemisyjnej (ULEZ). Jeśli samochód nie będzie "eko", jego właściciel zapłaci za wjazd do centrum Londynu 11,5 funta.
Opłata będzie obowiązkowa m.in. dla kierowców Ubera i innych prywatnych firm taksówkarskich z licencją PHV (Private Hire Vehicles). Ci twierdzą jednak, że nowe przepisy są dyskryminujące, ponieważ 94 proc. z nich wywodzi się z mniejszości etnicznych.
Dodają, że taksówkarze londyńskich "black cabs", którzy zostaną zwolnieni z nowego podatku, to w większości biali Brytyjczycy.
Uber zatrudnia w Londynie blisko 45 tys. kierowców, co czyni go największą prywatną firmą taksówkarską w tym mieście. Jeden z jego kierowców, Abdurzak Hadi, twierdzi, że przez nową opłatę straci 60 funtów tygodniowo. "Zostanę ukarany za przybycie do pracy. To podatek od biednych kierowców" - żali się w rozmowie z BBC.
Burmistrz broni swojej decyzji, zaznaczając, że wzrost liczby prywatnych pojazdów do wynajęcia zwiększa zatory na drogach oraz zanieczyszczenie powietrza.
To nie przekonuje jednak Związku Niezależnych Pracowników Wielkiej Brytanii (Workers' Union of Great Britain - IWGB), który reprezentuje kierowców z licencją PHV. Organizacja zapowiedziała, że będzie domagać się, aby decyzja burmistrza została poddana ocenie sądu.