Kontrowersyjna aukcja "pamiątek" po Hitlerze
W latach 1930-1934 przyszły niemiecki Fuehrer często pokazywał się w cylindrze, którego cena wywoławcza wynosi 12,5 tys. euro. Licytacja płaszcza należącego do Evy Braun, wykonanego z owczej skóry, zacznie się od 3,5 tys. euro; z kolei czarnej sukienki z jedwabiu - od 2,2 tys.
Pod młotek ma także pójść umowa najmu mieszkania Hitlera z okresu, gdy mieszkał on w Monachium, jego listy, zastawa stołowa, torebka Evy Braun, zestaw jej perfum, a także zdobione wydanie "Mein Kampf" należące do Hermanna Goeringa.
Zdaniem rabina Menachema Margolina, przewodniczącego Europejskiego Stowarzyszenia Żydowskiego (EJA) z siedzibą w Brukseli, takie aukcje nie powinny mieć miejsca. Nieustannie apeluje on o wycofanie "pamiątek" z licytacji.
"Nie dlatego, że to miałoby być nielegalne, ale żeby jasno pokazać, że pewnymi rzeczami nie powinno się handlować. Zwłaszcza, gdy są one - w przenośni - splamione krwią" - apelował.
Szef domu aukcyjnego Bernhard Pacher broni jednak licytacji. "Tak, Hitler się sprzedaje. Ale przede wszystkim mamy klientów, którzy na poważnie się nim zajmują" - stwierdził. Zapewniał też, że wszyscy kupujący są dokładnie sprawdzani. "Nie chcemy wśród nich nazistów" - oznajmił.
Czytaj więcej:
Historycy: Niemcy niewiele wiedzą o okupacji Polski
Rodzinne miasteczko Mussoliniego przestaje finansować wizyty w Auschwitz
BBC: Polska reaguje złością na dokument Netflixa
Papież: Niektóre wystąpienia polityków przypominają to, co mówił Hitler