Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Kolejny historyczny triumf Polaków!

Kolejny historyczny triumf Polaków!
Polska drużyna skoczków okazała się bezkonkurencyjna. (Fot. Getty Images)
Dziś w Planicy polscy skoczkowie narciarscy po raz pierwszy wygrali drużynowe zawody Pucharu Świata na mamucim obiekcie. Kadencja trenera Stefana Horngachera pełna jest historycznych triumfów. 'To się chyba nigdy nie znudzi' - ocenił skaczący jako pierwszy Jakub Wolny.
Reklama
Reklama

Horngacher objął reprezentację Polski trzy lata temu. Pierwszy konkurs PŚ pod jego wodzą odbył się 3 grudnia 2016 roku w Klingenthal, a biało-czerwoni cieszyli się po nim z pierwszego w historii zwycięstwa.

W 2017 roku w Lahti przyszła pora na pierwszy tytuł drużynowych mistrzów świata, a następnie na pierwszy Puchar Narodów. Natomiast w ubiegłym roku w Pjongczangu biało-czerwoni po raz pierwszy stanęli na podium drużynowych zmagań olimpijskich, a dokładnie na jego najniższym stopniu.
Sobotni trumf jest szóstym Polaków w PŚ. Zawsze w składzie byli Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Po raz piąty z zespołowego zwycięstwa cieszył się Piotr Żyła, a trzeci najmłodszy w tym gronie 24-letni Wolny.
Biało-czerwoni prowadzili od początku do końca zawodów. Wolny w pierwszej próbie osiągnął 237,5 m i przy okazji kolejny raz w ostatnim czasie pobił swój rekord życiowy w długości skoku.

"Po obejrzeniu powtórki uważam, że mogłem ponad 240 metrów uzyskać, ale w locie to nie jest takie proste" - ocenił.

Polacy byli faworytami zawodów, ale niespodziewanie najbardziej można się było obawiać o formę Stocha, który w żadnym z trzech ostatnich indywidualnych konkursów nie znalazł się w czołowej "10". Kiedy w serii próbnej skoczył zaledwie 174 m, wśród polskich dziennikarzy pojawiło się zwątpienie. W zawodach było jednak znacznie lepiej. Trzykrotny mistrz olimpijski lądując na 227. m powiększył przewagę nad rywalami.

"Napędziłem sobie stracha w serii próbnej. Na szczęście miałem jeszcze dwa podejścia, w których mogłem zrobić wszystko jak trzeba. Nie jestem w super formie w tym momencie, ale dziś zrobiłem wszystko co mogłem i czuję się częścią zwycięskiej drużyny" - podkreślił.

Stoch w rywalizacji drużynowej zwykle skacze jako ostatni z Polaków. Tym razem Horngacher ustalił inną kolejność. "Na ostatnim ciąży większa presja, a jeśli ma się w głowie jakąś niepewność to jeszcze trudniej sobie z tym poradzić. Cieszę się, że mogłem skakać wcześniej, na trochę większym luzie" - przyznał.

Później nie zawiedli Kubacki oraz Żyła i Polska na półmetku miała 23 punkty przewagi nad zajmującą drugie miejsce Słowenią.

W drugiej serii wszystko przebiegało zgodnie z planem. Ostatni na belce startowej usiadł Żyła i poleciał aż 242,5 m. Choć przy lądowaniu się podparł, to przypieczętował triumf Polaków, a także zdobycie Pucharu Narodów w sezonie 2018/19. Drugie miejsce zajęli Niemcy, a trzecie Słoweńcy.
"Za późno zacząłem myśleć o lądowaniu. Kiedy przez głowę przemknęło mi zrobienie telemarku, to już prawie leżałem na plecach" - przyznał.

W niedzielę w Planicy odbędzie się ostatni konkurs indywidualny, w którym wystartuje czołowa "30" klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W tym gronie jest czwórka sobotnich zwycięzców.

Kryształową Kulę już wcześniej zapewnił sobie Japończyk Ryoyu Kobayashi, który w dzisiejszym konkursie drużynowym lądował bardzo daleko - w 1. serii uzyskał 240, a w drugiej 237 m. Wciąż toczy się walka o wygraną w klasyfikacji lotów. Teoretyczne szanse na nią ma trzeci Żyła, ale do prowadzącego Niemca Markusa Eisenbichlera traci aż 72 pkt.

"Teraz koncentruję się na tym, aby wstąpić do Amerykanów, bo zwykle mają bardzo dobre burgery" - uciął Żyła rozważania o swoich szansach.

Dzisiejsze popołudnie w Planicy jest bowiem tradycyjnym czasem tzw. "team party", które wszystkie ekipy urządzają w swoich domkach serwisowych.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 18.04.2024
    GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama