Jeśli Szkocja wybierze niepodległość, banki "zagłosują nogami"
Rynki walutowe zareagowały nerwowo na ostatnie sondaże sugerujące wyrównane szanse zwolenników utrzymania status quo i separatystów. Kurs funta szterlinga obniżył się do najniższego poziomu od listopada ubiegłego roku.
RBS, który miał bazę w Szkocji od 1727 r., stwierdził w komunikacie, że "decyzja realokacji siedziby holdingu RBS byłaby konieczna z powodu stanu niepewności, jaki zapanowałby po proniepodległościowym wyniku referendum".
Dodał, że "niepodległość może mieć wpływ na wycenę ratingu kredytowego Szkocji, politykę fiskalną, system monetarny, prawo i regulację, kształtujące otoczenie, w których działa bank". Instytucja zaznacza, że jej pracownicy, klienci i udziałowcy oczekują, iż będzie miała awaryjny plan w razie poparcia niepodległości przez większość szkockich wyborców.
Z kolei grupa LBG potwierdziła, że jeśli Szkocja poprze separatystów, to niektóre operacje stamtąd przeniesie. Komunikat grupy mówi, że udziałowcy banku Lloyds i klienci kierują pod jego adresem zapytania o plany po 18 bm.
Siedziba banku w Anglii oznacza, że jest objęty ochroną i regulacją Banku Anglii, co jest jednym z czynników branych pod uwagę przez agencje ratingowe.
RBS i LBG otrzymały wielomiliardową pomoc brytyjskiego podatnika, który je rekapitalizował w latach 2008-09 w okresie kryzysu na finansowych rynkach. Brytyjski skarb państwa jest udziałowcem obu banków.
Lider szkockich nacjonalistów, premier autonomicznego rządu Szkocji Alex Salmond, nazwał doniesienia o przeniesieniu siedzib obu banków do londyńskiego City "rozsiewaniem paniki" w celu wystraszenia niezdecydowanych.