Jeremy Clarkson domaga się, by brytyjska żywność była droższa
Były gwiazdor "Top Gear" we wrześniu 2019 ubiegłego roku zaczął nagrywać ośmioczęściowy program "I Bought the Farm" ("Kupiłem farmę"). W rzeczywistości ma przynajmniej dwie ogromne połacie ziemi.
Jeszcze niedawno twierdził, że inwestuje w nieruchomości rolne, bo "w ten sposób rząd nie dobierze się do jego pieniędzy, a ceny żywności będą tylko wzrastać". Brexit postawił ten "pewnik" pod znakiem zapytania. Po rozwodzie z Brukselą brytyjscy rolnicy nie będą już dostawać unijnych dotacji, a poza tym rynku żywności w tym kraju nie będą już chronić rygorystyczne wymogi, jakie Unia Europejska stawia swoim producentom żywności.
W najnowszym felietonie na łamach "Sunday Times" Clarkson zirytował się na odrzucenie przez brytyjskich deputowanych poprawki do ustawy rolnej, która chroniłaby rolników i konsumentów przed importem taniej, a przy tym marnej żywności.
On sam, jako farmer, odczuwa skutki takiej polityki. "Teraz nie opłaca mi się sprzedać we własnym sklepie jagnięciny z własnej hodowli za mniej, niż kosztuje jagnięcina nowozelandzka w supermarkecie. A to dopiero początek" – napisał, wieszcząc upadek wielu brytyjskich gospodarstw rolnych, które stawiają na jakość.
Clarkson podkreślił, że Wielka Brytania jest w stanie wyprodukować tylko 60 procent żywności na własny użytek. "Jeśli martwisz się, że niebawem liczba ta zmniejszy się, natychmiast skontaktuj się z rządem" – zaapelował do rodaków. Jak? Podpisując się pod petycją Krajowego Związku Rolników (NFU) w sprawie standardów żywności po Brexicie. Petycję podpisało już ponad milion Brytyjczyków.
Czytaj więcej:
UK chce zakazać importu chlorowanych kurczaków
Wielka Brytania i UE zintensyfikują w lipcu negocjacje w sprawie umowy handlowej
Analiza: Negocjacje o przyszłych relacjach UK z UE na razie bez postępu