Gatwick drone chaos 'was an inside job'
Po przeanalizowaniu 130 raportów i przeprowadzeniu setek rozmów, brytyjska policja doszła do wniosku, że osoba odpowiedzialna za trzydniowy paraliż na Gatwick bardzo dobrze znała to lotnisko.
"Dron latał w miejsca, gdzie obowiązywał zakaz używania telefonów komórkowych, więc nie mógł być sfotografowany ani sfilmowany. Jego pilot doskonale znał ślepe punkty, w których nie można było uderzyć w urządzenie" - przekazało rządowe źródło, cytowane przez "The Times".
Gazeta dodaje, że osoba, która sterowała dronem, "celowo drażniła pracowników Gatwick". Dron chwilami latał bardzo nisko, błyskał światłami, a nawet chował się za budynkami, by uciec przed sprzętem, który miał go unieszkodliwić.
"To był najwyraźniej ktoś z naprawdę dobrą znajomością Gatwick; osoba, która tam pracowała. Hipotetycznie mógł to być niezadowolony pracownik" - zaznaczył informator "The Times". "To wewnętrzna robota" - dodał.
Policyjny raport w sprawie ataku z użyciem drona powinien zostać opublikowany przez College of Policing pod koniec miesiąca. Policja twierdzi, że 50 funkcjonariuszy pracuje nad śledztwem, a do tej pory zidentyfikowano 25 potencjalnych stref startów i lądowań urządzenia.
W grudniu 2018 r., z powodu zakłóceń spowodowanych dronami latającymi w pobliżu Gatwick, odwołano lub przekierowano na inne lotniska około tysiąca połączeń lotniczych, co zakłóciło plany podróży ponad 140 tys. pasażerów.
Pod względem liczby obsługiwanych pasażerów Gatwick jest drugim największym lotniskiem w Wielkiej Brytanii i siódmym w Europie. Operatorom dronów może grozić do pięciu lat więzienia.