France: Brutal protests by "yellow vests". Tourists were attacked
Według ministerstwa spraw wewnętrznych, wczoraj na ulice w całym kraju wyszło 28 tysięcy osób, przy czym rok temu, kiedy narodził się oddolny ruch protestu "żółtych kamizelek", demonstrowało 280 tys. ludzi.
Nieformalni liderzy ruchu szacują, że w całej Francji manifestowało ok. 40 tys. osób. W Paryżu, który był areną brutalnych zajść manifestantów i policji, protestowało 4,7 tys. osób.
Francuskie służby oceniają, że za podpalaniem samochodów, zniszczeniem centrum handlowego i siedziby banku HSBC na Place d'Italie w Paryżu oraz za konstruowaniem płonących barykad na ulicach stolicy stoi ok. 300 zamaskowanych przedstawicieli skrajnych i anarchistycznych organizacji, określających się jako Black Blok. Manifestanci wdarli się również do centrum handlowego Les Halles w centrum miasta, gdzie rzucali na kupujących i turystów metalowe pręty.
Skala przemocy stosowana przez demonstrantów była zaskoczeniem dla wielu komentatorów.
Minister sprawę wewnętrznych Christophe Castaner wyraził "zaniepokojenie przemocą" stosowaną przez uczestników protestów.
Szefowa skrajnie prawicowej partii Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen oświadczyła, że "rząd pozwolił użytecznym idiotom niszczyć i atakować policję i strażaków". Oskarżyła rząd o bezczynność i dopuszczenie do protestów "użytecznych idiotów" i Black Block. Le Pen za niedopuszczalne uznała zniszczenie przez zamaskowanych sprawców pomnika bohatera II wojny światowej, marszałka Alfonsa Juina, który odszedł z wojska w 1962 r. w proteście przeciwko przyznaniu niepodległości Algierii. Juin oskarżany był o przymykanie oczu na przemoc, której dopuszczali się francuscy żołnierze w Afryce Północnej.
Podczas wczorajszych protestów atakowani byli również strażacy, którzy gasili pożary i interweniowali podczas zamieszek wywołanych przez manifestantów. Dwóch strażaków zostało poważnie rannych.
Czytaj więcej:
Paryż: Ponad 20 tys. policjantów protestowało przeciw trudnym warunkom pracy