Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Cyfrowe kopie słynnych atrakcji turystycznych zastąpią rzeczywistość?

Cyfrowe kopie słynnych atrakcji turystycznych zastąpią rzeczywistość?
Wirtualne zwiedzanie Wenecji? Ciekawe... (Fot. Getty Images)
Zobaczyć kanały Wenecji bez wjeżdzania do Wenecji? Obejrzeć skarby Luwru bez wchodzenia do Luwru? Zdaniem Bruno Freya z Uniwersytetu w Bazylei to możliwe, a nawet konieczne. Szwajcarski ekonomista w swojej nowej ksiązce wysunął pomysł wykorzystania najnowszych technologii - hologramów i wirtualnej rzeczywistości - do stworzenia wiernych kopii najchętniej odwiedzanych miejsc świata.
Reklama
Reklama

Choć w dobie pandemii zniknął problem tłoku panującego w wielu popularnych miejscach, to nie ma wątpliwości, że gdy znów będzie można swobodnie podróżować, atrakcje turystyczne będą przeżywać oblężenie. A to z kolei skończy się tym, że zarządcy tych objektów będą wprowadzać limity wejść, żeby uniknąć tłoku. Jednak zdaniem wybitnego szwajcarskiego ekonomisty Bruno Freya rozwiązanie tego problemu może być zupełnie inne, bardziej satysfakcjonujące dla turystów. W swojej książce "Venedig ist uberall" naukowiec proponuje, żeby przy pomocy technologii takich jak hologramy, rzeczywistość rozszerzona (AR) i inne techniki multimedialne stworzyć cyfrowe kopie popularnych atrakcji turystycznych.

Zdaniem Freya, najnowsze technologie można wykorzystać nie tylko do powielenia budynków, ale również cennych historycznych artefaktów czy dzieł sztuki. W efekcie te słynne zabytki i dzieła mogłoby zobaczyć jeszcze więcej ludzi. "Potrzebujemy nowej Wenecji. Mogłaby być nawet lepsza niż oryginał, specjalnie zaprojektowana dla turystów, ze specjalnymi prezentacjami multimedialnymi na temat historii sztuki lub karnawału, w którym mogłoby uczestniczyć więcej odwiedzających niż dotychczas" - ocenił w rozmowie z "Der Spiegel".

Zapytany o to, dlaczego turyści mieliby chcieć odwiedzać kopie zamiast orginałów, stwierdził, że dzisiejsza technologia pozwala na to, by te kopie wyglądały dokładnie tak, jak oryginały, a dodatkowo mogłyby oferować znacznie bardziej intensywne wrażenia. "Oryginalne dzieła są zamykane za gablotami, bo są zbyt cenne, by odwiedzający mogli je oglądać z bliska czy dotykać. Taki sposób ich eksponowania nie pozwala na przeżycie doznań, które powinno dawać obcowanie ze sztuką. Doświadczyłem tego, stojąc przed obrazem Mona Lisy w Luwrze" – przyznał. I dodał, że według niego takie "cyfrowe bliźniaki" mogłyby przyciągać tych mniej zainteresowanych turystów, którzy ciągną do tych słynnych miejsc nie z potrzeby serca, ale dlatego, że jest to modne. A oryginały byłyby dzięki temu bardziej dostępne dla naprawdę zainteresowanych nimi koneserów.

Czy śmiały pomysl Bruno Freya spotka się z zainteresowaniem instytucji zarządzających słynnymi atrakcjami turystycznymi? Tego dowiemy się zapewne dopiero za jakiś czas. Mimo zaawansowanych technologii zrobienie cyfrowego Luwru zajmie bowiem dobrych parę lat.

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.04.2024
GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama