Burmistrz Londynu: Pomoc dla tych, którzy mają najwyższe IQ
2
Burmistrz brytyjskiej stolicy, Boris Johnson stwierdził niedawno, że 'równość jest niemożliwa', dlatego państwo powinno w sposób szczególny wspierać edukację ludzi o najwyższym IQ. Sam natomiast poległ podczas testu na iloraz inteligencji.
Reklama
Reklama
Pod koniec listopada Johnson wygłosił przemówienie, które oburzyło nie tylko jego politycznych przeciwników, ale także część osób o zbliżonych poglądach. Burmistrz oświadczył bowiem, że rząd powinien wspierać tych, którzy mogą się poszczycić najwyższym IQ. Tymczasem na Wyspach żyje tylko 2 proc. ludzi z ilorazem inteligencji przewyższającym 130.
Po tych słowach w mediach zawrzało, a dziennikarze postanowili sprawdzić inteligencję samego burmistrza - absolwenta elitarnej szkoły Eton. W mini-teście IQ Johnson wypadł jednak bardzo blado, bo nie był w stanie odpowiedzieć poprawnie na ani jedno pytanie. "IQ to nie jest jedyny miernik zdolności" - tłumaczył później.
Od wypowiedzi burmistrza odcinają się m.in. jego partyjni koledzy - kanclerz George Osborne i premier David Cameron. Z kolei Nick Clegg z koalicyjnej partii Liberalnych Demokratów nazwał przemówienie Johnsona "nieprzyjemnym, nieostrożnym elitaryzmem" - donosi "The Telegraph".
Komentując swoje wystąpienie, sam Johnson tłumaczył, że w niektórych miejscach został źle zrozumiany. "To miała być przestroga przed rosnącymi nierównościami społecznymi, których ofiarą padają także osoby utalentowane" - podsumował.
Po tych słowach w mediach zawrzało, a dziennikarze postanowili sprawdzić inteligencję samego burmistrza - absolwenta elitarnej szkoły Eton. W mini-teście IQ Johnson wypadł jednak bardzo blado, bo nie był w stanie odpowiedzieć poprawnie na ani jedno pytanie. "IQ to nie jest jedyny miernik zdolności" - tłumaczył później.
Od wypowiedzi burmistrza odcinają się m.in. jego partyjni koledzy - kanclerz George Osborne i premier David Cameron. Z kolei Nick Clegg z koalicyjnej partii Liberalnych Demokratów nazwał przemówienie Johnsona "nieprzyjemnym, nieostrożnym elitaryzmem" - donosi "The Telegraph".
Komentując swoje wystąpienie, sam Johnson tłumaczył, że w niektórych miejscach został źle zrozumiany. "To miała być przestroga przed rosnącymi nierównościami społecznymi, których ofiarą padają także osoby utalentowane" - podsumował.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama