"Brytyjskie wartości? Pijaństwo i wstręt do siebie"
David Starkey to brytyjski historyk oraz osobowość radiowa i telewizyjna. Jako badacz jest specjalistą w zakresie historii ustroju politycznego Wielkiej Brytanii, a także jednym z najpoczytniejszych autorów piszących o Tudorach.
Zdaniem 70-letniego naukowca, wzniosła rządowa definicja brytyjskich wartości jest "banałem". Powstała ona na nowo, podczas skandalu związanego z planem przejęcia brytyjskich szkół przez muzułmanów.
„Operacja Koń Trojański”, bo taki kryptonim nadano temu programowi, wytycza strategię przejmowania brytyjskich placówek oświatowych, wprowadzając do nich „wartości zgodne z nauką Allaha”.
Na tę sytuację zareagował wówczas David Cameron, który zwrócił się do Brytyjczyków, by „przestali wstydzić się własnej tożsamości” i kładli większy nacisk na promowanie brytyjskich wartości i tradycji.
"Te wartości to wiara w wolność, tolerancja, akceptacja innych, odpowiedzialność osobista i społeczna, poszanowanie i przestrzegania zasad państwa prawa. Są one tak brytyjskie jak nasza flaga, jak piłka nożna, czy jak ryby z frytkami" - podkreślił premier, a rząd naciskał szkoły, aby wdrażały w swoich placówkach właśnie takie podejście do "brytyjskości".
Innego zdania jest Starkey. "Wartości, jakie powinny zawierać się w tożsamości brytyjskiej to pijaństwo, wstręt do samego siebie, stanie w kolejkach, nostalgia, miłość do zwierząt, dowcip i ekscentryczność" - orzekł.
Historyk uważa, że Wielka Brytania jest zagrożona radykalnym islamem, a Brytyjczycy nie bardzo wiedzą jak sobie z tym poradzić. „Walki o wolność słowa nie wygrali ci, którzy byli mili, tylko ci, którzy walczyli z religią” - stwierdził Starkey, cytowany przez "The Telegraph". „Jesteśmy narażeni na śmierć z uprzejmości. Nienawidzę uprzejmości” - podsumował.
Badacz skrytykował także słowa Davida Camerona, który oświadczył, że mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa powinni tolerować osoby o różnych wyznaniach, którzy przybywają na Wyspy i nazywają kraj swoim.