Brytyjski rząd: "Nie naśladujemy Szwecji w walce z Covid-19"

Na początku tego roku Szwecja postawiła na odpowiedzialność jednostki, wierząc w to, że zalecenia przyniosą więcej pozytywnych skutków niż nakazy i zakazy. 

Zamiast ogólnokrajowego lockdownu, szwedzki rząd rekomendował swoim obywatelom zachowanie dystansu społecznego, telepracę, pozostanie w domu, jeśli ma się objawy choroby i izolację osób w wieku powyżej 70 lat. W ten sposób Szwecja starała się raczej spowolnić chorobę, niż całkowicie ją wykorzenić.

Tymczasem Wielka Brytania ogłosiła nowe środki mające na celu kontrolowanie szybkiego rozprzestrzeniania się wirusa. Powróciło m.in. zalecenie, aby w miarę możliwości pracować z domu. Poza tym, od dzisiaj wszystkie puby, bary i restauracje w Anglii muszą być zamykane o godz. 22:00.

Jednak niektórzy naukowcy skrytykowali te ograniczenia, twierdząc, że są one "niewystarczające" i przypominają właśnie szwedzką strategię walki z Covid-19.

Tak uważa m.in. Carl Heneghan, jeden z czołowych naukowców Uniwersytetu Oksfordzkiego. Jego zdaniem, brytyjski rząd zaczął "zmieniać politykę": kładzie teraz większy nacisk na osobistą odpowiedzialność i bardziej akceptuje fakt, że liczba zakażeń będzie rosła.

"Jeśli spojrzymy na niektóre zasady, zaczynamy dostrzegać krok w kierunku Szwecji" - ocenił Heneghan w rozmowie z BBC. "Wystarczy popatrzeć na bary i restauracje, gdzie wciąż jest obsługa kelnerska" - wskazał.

Co na to brytyjski rząd? "Nie zgadzam się z tym" - stwierdził minister spraw zagranicznych Dominic Raab, gdy został zapytany w BBC Radio 4 Today, czy Wielka Brytania podąża za szwedzkim modelem. 

"Właśnie wprowadziliśmy zestaw nowych restrykcji. Jedyną rzeczą, z którą bym się zgodził, jest to, że jako jednostki mamy pewną odpowiedzialność za przestrzeganie tych ograniczeń. Nie tylko to, co robi rząd, ma znaczenie" - podsumował Raab.