Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Brytyjski rząd: Mimo odwołania wizyty, Trump zawsze mile widziany

Brytyjski rząd: Mimo odwołania wizyty, Trump zawsze mile widziany
Planowana wizyta Trumpa wzbudzała duże kontrowersje w Wielkiej Brytanii. (Fot. Getty Images)
Rzecznik brytyjskiej premier Theresy May oświadczył, że mimo decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o odwołaniu udziału w lutowej ceremonii otwarcia nowej ambasady USA w Londynie, będzie on zawsze mile widziany w Wielkiej Brytanii.
Reklama
Reklama

Planowana wizyta Trumpa wzbudzała duże kontrowersje w Wielkiej Brytanii, odkąd w styczniu 2017 roku May przekazała mu formalne zaproszenie.

Sprzeciw wobec przyjazdu Trumpa nasilił się w szczególności po jego krytycznych wypowiedziach pod adresem brytyjskiej premier i burmistrza Londynu Sadiqa Khana oraz gdy w mediach społecznościowych udzielił poparcia radykalnie antymuzułmańskiej organizacji Britain First. Bbrytyjski krytykował także decyzję Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela.

Według grudniowego sondażu BMG Research dla dziennika "The Independent", wycofania zaproszenia dla obecnego prezydenta USA domagało się aż 48 proc. ankietowanych Brytyjczyków. Przeciwnego zdania było zaledwie 31 proc., a 21 proc. nie miało zdania.

Od miesięcy spekulowano jednak, że Biały Dom zdecydował się dobrowolnie obniżyć rangę pierwszej wizyty Trumpa w Wielkiej Brytanii do roboczej i połączyć ją z zaplanowanym na koniec lutego otwarciem nowej, wartej 1,2 mld dolarów ambasady w Nine Elms nad Tamizą w południowym Londynie.

Wczoraj rano Trump napisał na Twitterze, że nie przyjedzie do Wielkiej Brytanii, bo nie jest zadowolony z tego, iż "administracja jego poprzednika Baracka Obamy sprzedała prawdopodobnie najlepiej ulokowaną i najwspanialszą ambasadę w Londynie za półdarmo tylko po to, by wybudować nową za 1,2 mld dolarów w jakieś dalekiej lokalizacji". Trump dodał, że to "zły deal" i podkreślił: "chciano, żebym przeciął wstęgę - nie ma mowy!".

Wbrew temu, co napisał amerykański prezydent, decyzja o przeniesieniu amerykańskiej ambasady w Londynie w nowe miejsce została podjęta w październiku 2008 roku, jeszcze za prezydentury George'a W. Busha.

Dziennik "Daily Mail" we wczorajszym wydaniu poinformował jednak, że administracja USA wycofała się z planów udziału prezydenta w otwarciu ambasady z powodu ryzyka masowych protestów przeciw polityce Trumpa.

Rzecznik May tłumaczył w rozmowie z brytyjskimi mediami, że decyzja ta "jest sprawą wewnętrzną Stanów Zjednoczonych". Powtórzył jednak, że zaproszenie przekazane Trumpa przez May zostało przyjęte i wyraził przekonanie, że do wizyty dojdzie w przyszłości.

Znacznie ostrzej zareagowali laburzystowski burmistrz Londynu Khan, który w przeszłości starł się z Trumpem na Twitterze po zamachach terrorystycznych w Londynie, a także szef brytyjskiej dyplomacji i były włodarz stolicy Boris Johnson. Khan napisał, że decyzja Trumpa o odwołaniu przyjazdu świadczy o tym, że "wreszcie zrozumiał przekaz od mieszkańców Londynu, że dopóki będzie realizował swój program dzielenia ludzi, nie jest tutaj mile widziany".

Jak zaznaczył, londyńczycy "kochają i podziwiają Amerykę oraz amerykańskie wartości, ale uważają, że jego (Trumpa) polityka i działania stoją w całkowitej sprzeczności z wartościami naszego miasta: inkluzywności, tolerancji i różnorodności".

Z kolei Johnson, który był burmistrzem Londynu w latach 2008-2016, zarzucił Khanowi i liderowi Partii Pracy Jeremy'emu Corbynowi, że ich krytyka pod adresem Trumpa podkopuje przyjaźń ich kraju z USA, które są w Wielkiej Brytanii największym inwestorem. "Nie pozwolimy, by relacje brytyjsko-amerykańskie były zagrożone przez jakiegoś nadętego, pompatycznego gogusia zasiadającego w ratuszu miejskim" - napisał na Twitterze.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 18.04.2024
    GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama