Brytyjka poleciała liniami Ryanair z paszportem nastoletniego syna
Theresa Carter przez pomyłkę chwyciła dokument nastolatka i udała się na podlondyński port lotniczy, skąd liniami Ryanair miała lecieć na swój wieczór panieński do Maroko.
Na lotnisku w Anglii kobieta bez problemu przeszła przez kontrolę paszportową, a następnie dostała się na pokład samolotu tanich irlandzkich linii.
Jednak w porcie lotniczym w Marakeszu obsługa była już bardziej uważna - dostrzeżono, że dokument nie należy do Brytyjki, a kobieta została odesłana z powrotem do Londynu.
"Gdy zdałam sobie sprawę, że trzymam w dłoni paszport syna, byłam w szoku. Jestem bardzo zorganizawaną osobą, a dokument przygotowałam tydzień przed wylotem. Myślałam, że to ten właściwy, więc nie sprawdziłam go w Londynie" - tłumaczy 46-latka z Maidstone w Kent, cytowana przez "The Sun".
"Zanim wsiadłam do samolotu, mój paszport został sprawdzony przez kobietę, która spojrzała na dokument i przepuściła mnie dalej bez żadnych pytań" - dodaje.
"To był mój błąd, ale w połowie winny jest też personel. To on dokłanie powinien sprawdzić paszport" - uważa Carter.
W świetle zdarzenia, które miało miejsce 24 lutego, a które teraz opisał "The Sun", nasuwają się pytania dotyczące bezpieczeństwa na brytyjskich lotniskach.
Poziom zagrożenia terrorystycznego w Wielkiej Brytanii jest na poziomie poważnym, co oznacza, że atak terrorystyczny jest "wysoce prawdopodobny". To drugi po najwyższym stopień zagrożenia, który - pomimo marcowego ataku w Londynie - nie został podniesiony do krytycznego.