Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Boris Johnson: "Wciąż jesteśmy gotowi rozważyć różne opcje wobec Syrii"

Boris Johnson: "Wciąż jesteśmy gotowi rozważyć różne opcje wobec Syrii"
Johnson podkreślił, że głównym powodem, dla którego przeprowadzono naloty, było powstrzymanie użycia broni chemicznej w Syrii i na świecie. (Fot. Getty Images)
Wielka Brytania będzie nadal wywierać presję na prezydenta Syrii Baszara el-Asada, aby usiadł do stołu negocjacji - oświadczył dzisiaj szef brytyjskiego MSZ Boris Johnson. Dodał, że na razie nie jest brana pod uwagę opcja kolejnych nalotów na Syrię.
Reklama
Reklama

Szef brytyjskiej dyplomacji zastrzegł jednocześnie, że jeśli dojdzie do użycia po raz kolejny broni chemicznej w Syrii, Wielka Brytania przeanalizuje różne opcje. Dodał, że trudno powiedzieć, w jaki sposób reżim prezydenta Asada odpowie na sobotnie naloty połączonych sił amerykańskich, brytyjskich i francuskich.

Johnson dodał również, że trudno stwierdzić, czy reżim Asada wciąż posiada broń chemiczną. Powtórzył stanowisko Londynu, że głównym powodem, dla którego przeprowadzono naloty, było powstrzymanie użycia broni chemicznej w Syrii i na świecie i że Wielka Brytania jest gotowa "rozważyć różne opcje", jeśli reżim syryjski ponownie użyje broni chemicznej. Przyznał, że na razie nie rozpoczęto żadnego planowania.

"Nie ma na stole propozycji kolejnych uderzeń, bo póki co dzięki Bogu reżim (Baszara el-) Asada nie był na tyle głupi, żeby przeprowadzić kolejny atak z użyciem broni chemicznej. Jeśli kiedykolwiek coś takiego znów się stanie to wraz z sojusznikami rozważymy nasze opcje" - stwierdził w wywiadzie dla BBC.

Johnson bronił decyzji o interwencji zbrojnej w Syrii, tłumacząc, że pozwoli to na "zniechęcenie do używania broni chemicznej nie tylko reżim Asada, ale na całym świecie". Jak ocenił, przeprowadzone bombardowania zakończyły się sukcesem i doszło do nich "w odpowiednim momencie, w odpowiedni sposób".

Pytany o rosnące napięcie pomiędzy Wielką Brytanią a Rosją, szef MSZ odparł, że uderzenia w Syrii dotyczyły "wyłącznie broni chemicznej". "W kontekście napiętych relacji (po próbie zabójstwa w Anglii byłego oficera rosyjskiego wywiadu Siergieja Skripala, który przeszedł na stronę Brytyjczyków - przyp. red.) było istotne, żeby wytłumaczyć kontekst tego, co robimy i uniknąć eskalacji" - tłumaczył Johnson dodając, że liczy na zaangażowanie Rosjan w proces pokojowy w Genewie mający doprowadzić do uregulowania sytuacji w Syrii.

Z kolei lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn skrytykował rząd za podjęcie działania bez wcześniejszego uzyskania zgody Izby Gmin, podkreślając, że premier Theresa May "mogła z łatwością" zwołać nadzwyczajną sesję parlamentu w celu przyspieszenia głosowania.

"Jeśli chcemy mówić o wyższości moralnej jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ i kraj o długiej tradycji zaangażowania międzynarodowego, to sami powinniśmy przestrzegać prawa międzynarodowego. Pytam szefa MSZ i szefową rządu: jaka jest podstawa prawna tego działania? Podstawą byłaby samoobrona lub zgoda Rady Bezpieczeństwa ONZ. Tłumaczenie się interwencją humanitarną jest do zakwestionowania" - ocenił.

Corbyn jednocześnie wezwał rząd do zaproponowania nowej ustawy, która na przyszłość jednoznacznie wymagałaby uzyskania zgody posłów na każde użycie siły wojskowej. Obecnie jest to jedynie częścią zwyczaju parlamentarnego i - jak argumentowali rządowi prawnicy - może być czasami pomijane.

Szef opozycji domagał się także głosowania w Izbie Gmin nad dalszą strategią wobec Syrii, wskazując na konieczność powrotu do dialogu politycznego.

"Mam nadzieję, że prezydent (USA Donald) Trump posłucha rady mądrych doradców, także mądrych doradców poza granicami Stanów Zjednoczonych, wykręci numer do (prezydenta Rosji Władimira) Putina i porozmawia z nim" - powiedział.

Szkocka pierwsza minister Nicola Sturgeon również zwróciła uwagę, że podstawa prawna dla sobotnich nalotów w Syrii była "słaba", a interwencja "sprawia, że zachodni liderzy jedynie czują, że cokolwiek robią".

"W tym przypadku wydaje się jednak, że to ma więcej wspólnego z konfrontacją dwóch macho (...), pomiędzy Trumpem i Putinem, niż z realnymi wysiłkami na rzecz pokoju w Syrii. To nie powinny być kryteria według których podejmowana jest decyzja o brytyjskich działaniach militarnych" - oceniła.

Połączone siły amerykańskie, brytyjskie i francuskie, przeprowadziły wczoraj nad ranem serię nalotów w Syrii w ramach akcji odwetowej za użycie broni chemicznej 7 kwietnia w Dumie we Wschodniej Gucie, na wschód od Damaszku. O ten atak kraje zachodnie oskarżają siły reżimu prezydenta Asada.

Siły zbrojne USA poinformowały, że celem bombardowań był wojskowy ośrodek naukowo-badawczy w Damaszku, zajmujący się technologią broni chemicznej, oraz składy znajdujące się na zachód od miasta Hims. 

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 28.03.2024
    GBP 5.0474 złEUR 4.3191 złUSD 4.0081 złCHF 4.4228 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama