Belka w Londynie: Euro dla Polski bardzo ryzykowne
Przystąpienie Polski do strefy euro 'może wydawać się interesujące z politycznego punktu widzenia, ale ekonomicznie jest bardzo ryzykowne' - oświadczył w Londynie prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Marek Belka.
Reklama
Reklama
Belka zaznaczył zarazem, że wydarzenia na Ukrainie osłabiły stanowisko tych, którzy występowali przeciwko wprowadzeniu euro w Polsce, powołując się na argument narodowej suwerenności.
"Dopóki eurostrefa jest w pokryzysowej fazie odbudowy, a ożywienie w krajach starej UE może ulec odwróceniu, entuzjazm do wchodzenia do eurostrefy nie jest w Polsce duży. Nie mówimy, że nigdy nie wstąpimy, ale na obecnym etapie usiłujemy zrobić jak najlepszy użytek z czasu, który mamy, by się dobrze przygotować" - dodał.
Były premier zaznaczał, że polska gospodarka nie jest "strukturalnie konkurencyjna" na tyle, by wejść do unii walutowej z najsilniejszą w Europie gospodarką Niemiec, ponieważ konkuruje głównie cenowo. "Ta forma konkurencyjności może zniknąć, gdy płace zaczną rosnąć, złoty umocni się, presja inflacyjna nasili się" - wskazał podczas prelekcji wygłoszonej w dawnym londyńskim ratuszu (Guildhall) na brytyjsko-polskiej konferencji dla biznesu.
"Polska gospodarka ma przed sobą długą drogę, zanim stanie się idealnym członkiem unii walutowej" - stwierdził prezes NBP. W tym kontekście wskazał m.in. na potrzebę zwiększenia odporności gospodarki, co wymaga redukcji deficytu fiskalnego, utrzymania niskiego poziomu długu publicznego, reform rynku pracy, rozwoju sektora mieszkań do wynajęcia, poprawy infrastruktury i zwiększenia innowacyjności.
"Po 25 latach od zapoczątkowania transformacji i 10 latach członkostwa w UE zbudowaliśmy gospodarkę rynkową, uniknęliśmy nierównowagi (makroekonomicznej) i staliśmy się krajem o średnich dochodach. Naszym problemem jest przekształcenie się w gospodarkę zaawansowaną" - tłumaczył prezes NBP.
"Nie możemy być krajem konkurującym wyłącznie albo przeważnie niskimi płacami. Pewne instrumenty polityki gospodarczej funkcjonujące w Polsce, mają charakter tymczasowy. Nie można na stałe dopuszczać do tego, by miliony ludzi udawały, że są przedsiębiorstwami, by płacić niższą stawkę ZUS-u. Więc wiadomo, że koszty pracy muszą się zwiększać" - podsumował Marek Belka.
"Dopóki eurostrefa jest w pokryzysowej fazie odbudowy, a ożywienie w krajach starej UE może ulec odwróceniu, entuzjazm do wchodzenia do eurostrefy nie jest w Polsce duży. Nie mówimy, że nigdy nie wstąpimy, ale na obecnym etapie usiłujemy zrobić jak najlepszy użytek z czasu, który mamy, by się dobrze przygotować" - dodał.
Były premier zaznaczał, że polska gospodarka nie jest "strukturalnie konkurencyjna" na tyle, by wejść do unii walutowej z najsilniejszą w Europie gospodarką Niemiec, ponieważ konkuruje głównie cenowo. "Ta forma konkurencyjności może zniknąć, gdy płace zaczną rosnąć, złoty umocni się, presja inflacyjna nasili się" - wskazał podczas prelekcji wygłoszonej w dawnym londyńskim ratuszu (Guildhall) na brytyjsko-polskiej konferencji dla biznesu.
"Polska gospodarka ma przed sobą długą drogę, zanim stanie się idealnym członkiem unii walutowej" - stwierdził prezes NBP. W tym kontekście wskazał m.in. na potrzebę zwiększenia odporności gospodarki, co wymaga redukcji deficytu fiskalnego, utrzymania niskiego poziomu długu publicznego, reform rynku pracy, rozwoju sektora mieszkań do wynajęcia, poprawy infrastruktury i zwiększenia innowacyjności.
"Po 25 latach od zapoczątkowania transformacji i 10 latach członkostwa w UE zbudowaliśmy gospodarkę rynkową, uniknęliśmy nierównowagi (makroekonomicznej) i staliśmy się krajem o średnich dochodach. Naszym problemem jest przekształcenie się w gospodarkę zaawansowaną" - tłumaczył prezes NBP.
"Nie możemy być krajem konkurującym wyłącznie albo przeważnie niskimi płacami. Pewne instrumenty polityki gospodarczej funkcjonujące w Polsce, mają charakter tymczasowy. Nie można na stałe dopuszczać do tego, by miliony ludzi udawały, że są przedsiębiorstwami, by płacić niższą stawkę ZUS-u. Więc wiadomo, że koszty pracy muszą się zwiększać" - podsumował Marek Belka.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama