Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

50 lat temu Beamon oddał skok "w 21. wiek". W sześć sekund do wieczności

50 lat temu Beamon oddał skok "w 21. wiek". W sześć sekund do wieczności
Bob Beamon (Fot. Getty Images)
Sześciu sekund potrzebował Robert 'Bob' Beamon, który 50 lat temu wynikiem 8,90 w olimpijskim konkursie skoku w dal w Meksyku zapewnił sobie trwałą pozycję w historii sportu. W opinii wielu fachowców było to największe sportowe wydarzenie ubiegłego stulecia.
Reklama
Reklama

O mały włos 22-letni wówczas Amerykanin jednak w ogóle nie znalazłby się w finale igrzysk. Awans zapewnił sobie w ostatniej próbie eliminacji, przy czym odbijał się kilkanaście centymetrów sprzed belki, żeby nie spalić podejścia. W finale załatwił sprawę już w pierwszej kolejce. W tym momencie wszystko zdało się mu sprzyjać: był korzystny wiatr, wiejący z maksymalną dozwoloną prędkością, a zawodnik odbił się tuż sprzed belki.  Dało to w sumie odległość o 55 cm większą od dotychczasowego rekordu świata.

Jak zmierzono, Beamonowi "skok w 21. wiek", bo tak później go określono, zajął - od początku rozbiegu do lądowania - sześć sekund.

"W tym jednym skoku zawarł całą swoją karierę i wielkość. W swoistej triadzie - bieg, odbicie, skok - wyszło mu wszystko. Miał idealny rytm i szybkość biegu. W belkę trafił jak trzeba i parabola lotu była idealna" - wspominał po latach wyczyn Beamona nieżyjący już red. Bohdan Tomaszewski, który 18 października 1968 roku ze stadionu Azteków relacjonował dla Polskiego Radia zawody lekkoatletyczne.

W drugiej próbie miał 8,04. Pozostałe skoki spalił.

"Miałem szczęście zobaczyć najbardziej efektowne wydarzenie tych bardzo barwnych igrzysk" - dodał i podkreślił, że później często ludzie, którzy na co dzień nie zajmowali się zawodowo sportem, "gdy słyszeli igrzyska w Meksyku, dodawali natychmiast Beamon".

Tomaszewski widział go później w różnych zawodach, m.in. popularnych w tamtym okresie meczach Europa-Ameryka. "Był zawodnikiem przeciętnym, wtedy w Meksyku wyszedł mu ten jeden skok, skok życia" - zaznaczył.

Najgroźniejszym rywalem Beamona był wówczas Niemiec Klaus Beer. "Leciał tak wysoko i tak długo, że wiedziałem, iż to będzie kosmiczny wynik. Do tego idealna sylwetka - kolanami prawie dotknął uszu. Górskie powietrze na wysokości 2240 m n.p.m. też zrobiło swoje..." - przyznał urodzony w Legnicy zawodnik, który srebrny medal wywalczył rezultatem 8,19.

Świadomość wielkiego wyczynu dotarła do Amerykanina natychmiast. Wyskoczył z piaskownicy jak poparzony. On i kilkadziesiąt tysięcy ludzi na stadionie wpatrzonych było na tablicę wyników. Po minutach oczekiwania i pracy sędziów przy użyciu tradycyjnej metalowej taśmy, wreszcie ukazały się na niej kolejno cyfry: 8-9-0.

Sam zawodnik zaczął cieszyć się trochę późnej, bowiem nie znał systemu metrycznego. Dopiero jego sławny rodak i uczestnik konkursu Ralph Boston wytłumaczył Beamonowi, że przekroczył granicę 29 stóp. Nowy rekordzista świata najpierw złapał się za głowę, później padł wtedy na kolana, a za chwilę zaczął tańczyć z radości.

"Nie mogłem w to uwierzyć. Wiedziałem, że poleciałem daleko, ale aż taki rezultat wydawał mi się czymś nierealnym. Gdy dziś o tym myślę, serce wciąż zaczyna mi szybciej bić" - tłumaczył po latach bohater, który na pamiątkę po konkursie otrzymał taśmę wykorzystaną do pomiaru odległości.

Jego wyczyn nieco zaskoczył rywali, bo Amerykanin uchodził za "króla życia". "Sam się chwalił, że w noc poprzedzającą konkurs uprawiał seks i raczył się tequilą. Poza tym niecodziennie widziałem go na treningu" - zauważył Beer.

Po występie Beamona w Meksyku powstało nawet nowe słowo "beamonesque", oznaczające nagłą i niespodziewaną poprawę rezultatów uzyskiwanych przez sportowca, a pod koniec stulecia prestiżowy amerykański magazyn "Sports Illustrated" uznał jego skok za jedno z pięciu największych sportowych osiągnięć 20. wieku.

Jego rekord przetrwał 23 lata. Nie wytrzymał pasjonującej rywalizacji Mike'a Powella i Carla Lewisa w mistrzostwach świata w Tokio. 30 sierpnia 1991 roku ten pierwszy uzyskał 8,95 cm, a nieco sławniejszy i bardziej utytułowany przeciwnik i rodak - 8,87. W sezonie 2018 najlepszym rezultatem było 8,68 Kubańczyka Juana Miguela Echeverrii, ale osiągnięte przy mocno sprzyjającym wietrze.

Beamon urodził się 29 sierpnia 1946 roku na przedmieściach Nowego Jorku. Wychowywała go babcia i ulica. Zmiana środowiska, przeprowadzka do Północnej Karoliny pomogła mu zająć się sportem. Zaczął od koszykówki. Następnie uzyskał stypendium lekkoatletyczne na lokalnym uniwersytecie. W 1967 roku uzyskał 8,20 m. Po historycznym 18 października 1968 jego najlepszy skok nie był lepszy niż 8,22 m.

Koszykarskie umiejętności, ale przede wszystkim olbrzymią popularność po wyczynie w Meksyku, docenili w 1969 roku działacze Phoenix Suns i w 15. rundzie z numerem 189. wybrali Beamona w drafcie do NBA. W zawodowej lidze jednak nigdy nie zagrał.

Kontuzja na początku lat 70. zmusiła go do przerwania kariery sportowej. Kilka lat później był trenerem w Meksyku. Bez wielkich przygotowań w pokazowej próbie uzyskał siedem i pół metra. Skończył studia socjologiczne. Zajmował się biznesem. W 1997 roku podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Atenach był rzecznikiem ekipy USA. Później współpracował m.in. z Arnoldem Schwarzeneggerem, gdy ten był gubernatorem Kalifornii. Był też szefem Muzeum Olimpijskiego Fort Myers na Florydzie.

72-letni dziś Beamon mieszka w Las Vegas i wiedzie szczęśliwe życie u boku piątej już żony.

    Reklama
    Reklama
    Kurs NBP z dnia 23.04.2024
    GBP 5.0238 złEUR 4.3335 złUSD 4.0610 złCHF 4.4535 zł
    Reklama

    Sport


    Reklama
    Reklama