O swojej dolegliwości Penny opowiedziała w rozmowie z "Daily Mail". Wyjawiła, że osłabienie trwało dwa dni. Była tak przerażona, że niemal wpadła w histerię. "Chciałem krzyczeć" - wyznała i zdradziła, że natychmiast odizolowała się od rodziny. W odosobnieniu zaczęła analizować sytuację. Czuła się rozpalona, wyczerpana, targały nią skrajne emocje. Z czasem zaczęła wątpić, że ma koromawirusa, bo nieco wcześniej robiła sobie test i wynik był negatywny. W końcu uświadomiła sobie, że objawy, które ma odpowiadają tym, których doświadcza się w klimakterium. A że Penny ma 47 lat, to odetchnęła z ulgą. "To trudne, ale nie jest niczym wyjątkowym, dotyczy milionów kobiet" - podsumowuje teraz.

Żona Roda Stewarta mówi o tym otwarcie, bo sytuacja jest dla niej… kłopotliwa. "Oprócz znoszenia potów muszę ciągle wyjaśniać, dlaczego mogę się znienacka zdenerwować" - mówi. Dlatego postanowiła wyjaśnić raz, a dobrze.

Poza tym Penny lubi zwierzać się dziennikarzom. Chętnie opowiada też o swoim mężu, który "nie jest z tych facetów, co unikają lekarza", dlatego od trzech lat dzielnie walczy ze swoim rakiem prostaty, który został wykryty na wczesnym etapie. Muzyk ogłosił, że zmaga się z nowotworem we wrześniu ubiegłego roku – w momencie, gdy pojawiły się dobre rokowania. Przeszedł radioterapię i na co dzień zachowuje pogodę ducha, hołdując zasadzie "będzie, co ma być". Rod nie unika tematu raka w rozmowach z innymi mężczyznami. Według Penny doradza im, "by wsadzali palec głęboko w tyłek" i szli się przebadać, gdy tylko wyczują coś niepokojącego.

W czasie pandemii Penny i Rodowi żyje im się trudniej, ale nie narzekają. Zwolnili szefa kuchni, więc gotuje Penny, a Rod nakrywa do stołu, otwiera wino, zapala świece. Zdaniem żony muzyk jest doskonały w delegowaniu obowiązków i w dbaniu o wspólne interesy, więc razem tworzą zgrany zespół. Niestety, nie może bawić się swoimi modelami kolejek, bo te zostały w ich amerykańskim domu.