Cookie Consent by Privacy Policies Generator website
Menu

Włoski "Robinson Kruzoe" po 33 latach samotności odkrywa uroki życia...

Włoski "Robinson Kruzoe" po 33 latach samotności odkrywa uroki życia...
Wyspa Budelli leży w archipelagu della Maddalena u północno-wschodnich wybrzeży Sardynii. (Fot. Getty Images)
'Jestem żywym dowodem na to, że drugie, nowe życie jest możliwe. Nawet po osiemdziesiątce' - przyznał Mauro Morandi, który po niemal 33 latach samotnego życia na wyspie Budelli zamieszkał w jednym z włoskich kurortów. Przyjemność czerpie dziś z takich 'dobrodziejstw' cywilizacji, jak prysznic czy kuchnia, dzięki której może sobie ugotować posiłek oraz z tego, że znów jest zakochany.
Reklama
Reklama

Jego życie wywróciło się do góry nogami na przełomie kwietnia i maja, kiedy to musiał opuścić leżącą w pobliżu Sardynii wyspę Budelli, na której spędził prawie 33 lata. Przez ten czas pełnił służbę strażnika - dbał o to, aby przybywający na ten rajski zakątek nie łamali obowiązujących w nim bardzo surowych zasad.

Wyspa Budelli słynie z niezwykłych krajobrazów, zwłaszcza z plaż pokrytych różowym piaskiem, dlatego była bardzo popularna wśród turystów, którzy - delikatnie mówiąc - ją zadeptywali. Dlatego w latach 80., wprowadzono tam wiele surowych ograniczeń, żeby chronić walory tego miejsca, m.in. zakaz korzystania z plaży czy zakaz kąpieli. Do egzekwowania tych przepisów potrzebny był strażnik. W 1989 roku tę posadę przyjął właśnie Mauro Morandi, emerytowany nauczyciel wychowania fizycznego.

Decydując się na tę pracę, Morandi zdecydował się na życie pustelnika. Wyspa jest powiem przyrodniczym skarbem, nie było więc mowy o tym, żeby stanął tam dom, w którym będzie mógł żyć tak, jak wcześniej. Prowizoryczne lokum i spartańskie warunki mu jednak nie przeszkadzały. Polubił to miejsce i żywot "włoskiego Robinsona Kruzoe" na tyle, że spędził tu ponad trzy dekady. A w ostatnich latach wręcz walczył o to, by nie musieć wyspy opuszczać.

Mauro Morandi we wrześniu tego roku, już po opuszczeniu swojej samotni. (Fot. Facebook/Mauro Morandi)

Jego walka zaczęła się w 2016 roku, gdy włoski rząd po trzyletniej batalii sądowej odzyskał prawo do wyspy. W 2013 roku kupił ją nowozelandzki biznesmen Michael Harte, ale ostatecznie sąd zakwestionował tę transakcję. Wtedy też zaczęły się starania o to, by zmusić jedynego mieszkańca wyspy do jej opuszczenia. Mauro Morandi różnymi sposobami przekonywał urzędników, by pozwolili mu zostać i dalej pełnić służbę. W tym roku, po pięciu latach - jak sam to określił - "walki z biurokracją" - skapitulował.

Wizja wyprowadzki była dla 82-letniego Morandiego straszna. Nie wiedział, jak żyć poza wyspą i nie wyobrażał sobie powrotu do "normalności". Nie było jednak tak źle, jak myślał. Przede wszystkim dlatego, że pieniądze z emerytury, których przez ponad 30 lat nie wydawał, pozwoliły mu kupić niewielki dom w turystycznej miejscowości La Maddalena. Przyjemnym zaskoczeniem było dla niego także to, jak przyjęli go mieszkańcy tego miasteczka. Obawiał się, że spotka się z niechęcią, że będzie traktowany jak dziwak albo oskarżany o to, że nielegalnie okupował wyspę, bo takie zarzuty pojawiały się w mediach w ostatnich latach jego pobytu na Budelli. Ale mieszkańcy La Maddaleny przyjęli go ciepło i traktują z serdecznością.

Dziś Morandi mówi, że odnalezienie się w nowej rzeczywistości nie było takie trudne dzięki drobnym przyjemnościom. Kawa o poranku na tarasie, pogawędki z sąsiadami, odwiedziny przyjaciół, posiłki w restauracji, lampka wina lub likieru w knajpce. Cieszy go zwłaszcza smak ulubionych potraw, szczególnie ryb. I trudno mu się dziwić, bo przez 30 lat mieszkania na wyspie żywił się tym, co dostarczano mu z lądu, a były to głównie jedzenie w puszkach i inne przetworzone produkty, które mógł przechowywać w swoim prowizorycznym lokum.

Wyspa Budelli słynie z różowych plaż... (Fot. Wikimedia/Aldo Ardetti)

"Jestem szczęśliwy i ponownie odrywam przyjemność z życia i czerpię radości z komfortu" - oświadczył niedawno w rozmowie z CNN Morandi. Ten komfort, o którym wspomina, to wygodne łóżko, kuchnia, prysznic, zwykłe dla nas rzeczy, które dla niego wciąż jeszcze są luksusem.

Morandi nie ukrywa jednak, że tęskni za wyspą, szczególnie za jej ciszą i spokojem. "Nie jestem przyzwyczajony do hałasu samochodów, motocykli, ale w sumie nowe otoczenie jest całkiem relaksujące" - przyznaje. Te drobne niedogodności rekompensuje mu to, czego na wyspie nie miał - miłość. Niedługo po tym, jak "włoski Robinson Kruzoe" wyprowadził się z wyspy, skontaktowała się z nim jego ukochana z czasów młodości. Spotkanie po latach obudziło dawne uczucie i dziś Morandi oraz jego dziewczyna mieszkają razem.

"Przez wiele lat żyłem samotnie i nie miałem potrzeby rozmawiania z innymi. To prawda, nie mogę już rozkoszować się samotnością, którą zapewniało mi życie na wyspie, jednak dziś moje życie zwróciło się w nowym kierunku" - wyznał w CNN Morandi. Zdradził też, że spisuje swoje wspomnienia z lat spędzonych na wyspie, więc jest szansa na to, że niebawem trafią do księgarń "Przypadki włoskiego Robinsona Kruzoe".

Reklama
Reklama

Waluty


Kurs NBP z dnia 18.04.2024
GBP 5.0589 złEUR 4.3309 złUSD 4.0559 złCHF 4.4637 zł
Reklama

Sport


Reklama
Reklama