Projektantka jest absolwentką Design Academy Eindhoven. Na pomysł cylindrycznego domku, który nieco przypomina rakietę, wpadła podróżując po Holandii. Twierdzi, że potężne silosy zbożowe są tu dość powszechne i zbędne. Porzucone na polach niszczeją, jako – że jej zdaniem – w kraju tym odchodzi się od dużych hodowli zwierząt gospodarskich, więc i zapotrzebowanie na zboże – jako paszę dla nich – też jest coraz mniejsze.

W wywiadzie dla serwisu "Dezeen" wyznała: "Zawsze sądziłam, że może to być miłe miejsce na krótki pobyt".

W końcu postanowiła sprawdzić swoje wyobrażenia, wylicytowała jeden z silosów na aukcji internetowej. Gdy wyjaśniła właścicielowi żelastwa, co zamierza – ten nawet nie wziął od niej pieniędzy.

Zaczęła od zaplanowania wejścia. U dołu stojącego na ażurowych podporach cylindra zainstalowała dwuskrzydłowe drzwi. Następnie poprowadziła do tego miejsca spiralne schody i dodała platforemkę tarasową wielkości większej wycieraczki. Wewnątrz zainstalowała dwa piętra, połączone minischodami i drabiną. Niższa kondygnacja służy jako przestrzeń do jedzenia lub pracy, wyższa to sypialnia. Właściwie cała antresola jest łóżkiem, bo mieści się tu jedynie materac.

Silos otrzymał również okna i "widokowy" iluminator. Stella van Beers przyznała, że "kilka osób już tu nocowało". Na wygody liczyć nie mogli, choćby z powodu braku toalety. Jednak zdaniem projektantki, żeby uzyskać więcej przestrzeni życiowej, trzeba po prostu znaleźć większy silos.