W lipcu? Arktyka albo Ameryka
Choć Polacy dopiero co sami świętowali 100. rocznicę odzyskania niepodległości, nie ma co zamykać się na inne kultury. Jeśli marzy nam się podróż do Stanów Zjednoczonych, początek lipca wydaje się być idealnym terminem, ponieważ czwartego dnia tego miesiąca Amerykanie hucznie obchodzą swój Dzień Niepodległości. Jest to więc wspaniała okazja, by poczuć ducha Ameryki.
Do takiej podroży za ocean zachęcają autorzy książki "Najlepsze miejsce na świecie, by być w nim dziś" wydawnictwa Pascal. Jak podają, w Dzień Niepodległości każda, nawet najmniejsza miejscowość w kraju, obchodzi rocznicę przyjęcia Deklaracji Niepodległości, co miało miejsce 4 lipca 1776 roku. Świętu towarzyszą pokazy sztucznych ogni, parady i oczywiście obowiązkowe grillowanie.
"W Wielkim Jabłku jest ono zdecydowanie najbardziej huczne, a dom towarowy Macy's tradycyjnie przygotowuje największe pokazy sztucznych ogni - ponad 40 tys. fajerwerków, wystrzeliwanych z barek na Hudsonie eksploduje na niebie ponad wieżowcami. Zupełnie innych wrażeń dostarcza restauracja Nathan's na wyspie Coney. W samo południe odbywa się coroczny konkurs jedzenia hot dogów" - opisują.
Jeśli marzy nam się natomiast podróż bardziej w stronę natury niż historii, latem warto rozważyć wycieczkę do... Arktyki, a więc na Grenlandię. Autorzy poradnika przekonują, że w lipcu w różnych częściach arktycznej wyspy zaczyna się wiosna, co stwarza okazję do zobaczenia kwiatów wyłaniających się spod topniejącego śniegu.
"Największa wyspa świata oferuje rozległe połacie nieskażonej cywilizacją dziczy, a teraz jest najlepsza pora na jej eksplorację - temperatury są relatywnie wysokie, a dzień trwa niemal całą dobę" - zauważają.
I tak głównym elementem krajobrazu Grenlandii jest pokrywa lodowa, która zajmuje około 80 proc. powierzchni wyspy, co sprawia, że jest drugą, pod względem wielkości, na świecie.
"Doświadczeni narciarze biegowi mogą przebyć ją w poprzek w ciągu około trzech bardzo trudnych tygodni wędrówki. Grenlandia oferuje też łatwiejsze trasy dla tych, którzy nie szukają aż tak ekstremalnych przeżyć" - kwitują autorzy.