W Belgii stół jest ważniejszy od monarchii
Jak podaje autor książki, dziennikarz, korespondent i publicysta, w Belgii tamtejsi restauratorzy zdobyli aż 21 gwiazdek Michelin, co jak na tak mały kraj, jest prawdziwym kulinarnym osiągnieciem. Ma to jednak swoje uzasadnienie.
"Kuchnia belgijska jest pod wpływem kuchni francuskiej, od wieków używa tych samych produktów. Tu jednak chodzi o wyobraźnię, o talent, elastyczność, kucharza, który chce zaimponować klientom czymś nowym. Tzw. cuisine francaise nouvelle (nowa kuchnia francuska) to nic nadzwyczajnego, to nie są żadne receptury z księżyca, tylko ze starymi produktami, ale z nową fantazją. Przepiórkę można podać na rozmaite sposoby" - informuje Orzechowski.
Kultura stołu, kuchnia są w centrum uwagi, podkreśla autor. "W Belgii stół jest ważniejszy od monarchii. I to jest piękna filozofia, dlatego że jedzenie to nie jest tylko zaspokajanie potrzeb, ale też życiowa przyjemność. Jeśli jesteśmy w ładnym miejscu, ze smacznymi potrawami, pięknie to pachnie, jest pięknie podane - to sama przyjemność. Oni spędzają bardzo dużo czasu w restauracjach, zresztą napisałem to w książce, że nie ma złego adresu dla dobrej kuchni" - dodaje pisarz.
Są restauracje we Flandrii, Walonii, gdzie w małej wiosce, gdzieś na uboczu, jest naprawdę wyśmienita kuchnia. "Restauracja z dobrą kuchnią może być wszędzie. A ponieważ oni od wieków żyją w tradycji, że ten stół jest ważny, to tak jest rzeczywiście" - wskazuje Orzechowski.
Kucharze, na swój sposób, ocalili turystykę w Belgii. "Tak naprawdę znaczenie stołu było widoczne po dramacie zamachów w marcu 2016 r., gdy spadła momentalnie liczba gości, w hotelach, restauracjach. Wówczas rząd belgijski, minister spraw zagranicznych, w porozumieniu z szefami stowarzyszeń gastronomicznych, zaprosił gości: ambasadorów, korespondentów. Przypomniano, jak dobry jest stół w Belgii, żeby ci turyści się już nie bali przyjeżdżać..." - dodaje.
Ale tak naprawdę frytki belgijskie godzą wszystkich. I w kolejce po nie można spotkać prawdziwe sławy: Mick Jagger, Catherine Deneuve, każdy chce spróbować słynnego specjału.
"Frytki te mają swoją tajemnicę, którą nieco ujawniam, to jest oryginalny produkt belgijski, bez którego nie byłoby np. McDonalda. Jest to uniwersalny produkt, bo przecież miliardy ludzi na świecie je frytki. Nasycą, zaspokoją głód, pełnią też integracyjną rolę. Niewiarygodne, jak ten nieskomplikowany produkt trafił do ludzi!" - ocenia autor.
Nie należy się przy tym bać w Belgii małych punków gastronomicznych. "Jak podróżuję po Belgii to widzę, że stoją gdzieś budki. Tam naprawdę można się zatrzymać, usiąść, frytki są tak samo dobre jak w Brukseli, a może i lepsze, bo z sercem robione. Tam są mili ludzie. Zresztą, w gastronomii nie mogą pracować niemili ludzie... Dobre wino, dobre jedzenie i dobry człowiek tworzą zgrany zespół. Zły człowiek nie ugotuje dobrego obiadu!" - komentuje Orzechowski.