Tym jedzeniem nie poprawisz sobie humoru!
Któż z nas w chwili wyczerpania, złości, smutku czy przytłoczenia codziennymi obowiązkami, nie uległ pokusie sięgnięcia po czekoladę, batonik czy lody albo kieliszek wina czy kufel piwa. Każdy z tych sposobów radzenia sobie z kłopotami jest szkodliwy – i to na wielu poziomach. Zajadanie lub zapijanie smutków, zwłaszcza przetworzonymi, pełnymi cukru i konserwantów produktami, grozi przede wszystkim przybieraniem na wadze. Ale to niejedyny negatywny skutek tej wątpliwej jakości terapii. Produkty, po które najczęściej sięgamy, by poprawić sobie nastrój, mogą go paradoksalnie obniżyć.
"Czynnikiem, który w największym stopniu determinuje szkodliwy wpływ diety na nasze samopoczucie, jest zbyt duża ilość cukru, skrobi, rafinowanych węglowodanów i soli. Gdy jemy zbyt dużo tych pokarmów, następują drastyczne wahania poziomu cukru we krwi. Te zaś skutkują obniżeniem nastroju, drażliwością, kłopotami z koncentracją, zmęczeniem, mogą nawet prowadzić do stanów lękowych i kłopotów ze snem" – tłumaczy w rozmowie z "Huffington Post" terapeutka żywieniowa Claudia Smith.
Produkty, takie jak ciasteczka, słodkie wypieki, ociekające tłuszczem frytki czy chipsy, które najchętniej wybieramy w chwilach gorszego nastroju, są w rzeczywistości nieskutecznym remedium na złe samopoczucie. Zjedzenie ich sprawi nam przyjemność, ale będzie ona wyjątkowo ulotna.
"Działa wówczas tzw. układ nagrody w mózgu. Produkty, takie jak słodycze czy słone i tłuste przekąski powodują wyrzut dopaminy, co zachęca mózg do powtarzania tej czynności. Jedzenie emocjonalne jest cyklicznym procesem, w którym zły nastrój prowadzi do jedzenia pokarmów, które pozornie go poprawiają. Gdy poziom cukru i dopaminy spada, zły nastrój wraca, a wraz z nim poczucie winy. Ta zdradliwa kombinacja często wywołuje w ludziach wstyd, żal, poczucie klęski. Co gorsza, z czasem wrażliwość na te produkty się zmniejsza – aby poprawić sobie humor, choćby na chwilę, jemy więcej i więcej, finalnie czując się coraz gorzej" – wyjaśnia psycholog Lee Chambers.
Produkty, które dają złudne uczucie szczęścia, prowadząc nas na manowce, mają wspólny mianownik. Zawierają substancje, które w nadmiarze szkodzą zdrowiu, powodując przy okazji wspomniane skoki poziomu cukru we krwi, w efekcie sprawiają, że jesteśmy drażliwi, niespokojni, smutni. Jak wskazuje dietetyczka Tai Ibitoye, wśród pokarmów, których powinniśmy unikać, zwłaszcza w momentach gorszego samopoczucia, królują słodycze i słodzone napoje.
"Słodkie napoje i słodycze zawierają cukry proste, które są szybko wchłaniane przez organizm. Prowadzi to do wahań poziomu cukru we krwi. Spróbuj zmniejszyć spożycie cukru, rezygnując z ciastek, słodkich napojów i słodzików na kilka dni i przyjrzyj się temu, jak się czujesz. Korzyści zauważysz bardzo szybko" – zapewnia ekspertka. I dodaje, że podobny efekt może wywołać nadmierne spożycie kofeiny. Warto zatem ograniczyć picie kawy do dwóch lub trzech filiżanek dziennie.
Ze swojej listy poprawiaczy humoru warto wyeliminować też żywność przetworzoną. Niezależnie od tego, czy chodzi o frytki, chipsy czy pizzę - wszystkie te produkty zawierają duże ilości soli, tłuszczów nasyconych i konserwantów, które po chwilowej poprawie samopoczucia, doprowadzą do spadku energii, drażliwości i napadów głodu.
W chwili gorszego nastroju, na przekór wykształconemu na przestrzeni lat nawykowi, zamiast po fast-foody, sięgnijmy po produkty zawierające węglowodany złożone - brązowy ryż, pieczywo pełnoziarniste czy komosę ryżową. "Wybór takiego jedzenia zapewni bardziej spójny i harmonijny przepływ energii, gwarantując lepsze funkcjonowanie mózgu, a co za tym idzie, lepsze samopoczucie" – sugeruje Ibitoye.